niedziela, 30 marca 2014

Skrzypek na dachu

Witajcie.
Wiosna już wreszcie przyszła, a wraz z nią cudowny nastrój. Teraz zaczynają kwitnąć pąki na drzewach i nic nie będzie w stanie zepsuć mi humoru. Oceny to nie wszystko. To liceum - to tylko kwestia szczęścia - czy nauczyciel będzie chciał, czy nie. Co z tego, że nauczę się wszystkiego? To już nie ma znaczenia.
W maju umówiłam się z bardzo dobrą koleżanką na sesję zdjęciową - naprawdę, ona robi mistrzowskie zdjęcia, więc może nawet ja: wyjdę wreszcie jak człowiek.
Poza tym byłam wczoraj na spektaklu "Skrzypek na dachu". Muzyka, stroje, gra aktorska - wszystko piękne i dopracowane.
IF I WERE A RICH MAN!
Oczywiście, byłam na wersji polskiej,ale posłuchajcie również tej. Poza językiem nie różni się niczym.
Dzisiaj moja młodsza (i jedyna) siostra obchodzi urodziny. Idziemy wraz z Caroline na spacer.
A jutro poniedziałek i nie mam za wiele lekcji. Zaczyna się cudowny tydzień.
Pozdrawiam Was, do zobaczenia.


niedziela, 16 marca 2014

Wyczekując wiosny

Witajcie.
Ostatnio nie najlepiej; zawaliłam kartkówkę z chemii i to doszczętnie: dostanę1 lub 2. No pięknie, po prostu pięknie. Być na biol-chemie i tak wszystko ogarniać. To potrafię już tylko ja. Poza tym nie jest aż tak źle - wiosna się zbliża i staram się tym pocieszać. A wraz z wiosną - dużo wolnego. Najpierw święta, jakieś wyjście w międzyczasie, a potem matury, podczas których mam cały tydzień wolnego. A po maju nastanie czerwiec i tym oto sposobem dotrwam do końca roku. Żałuję tylko jednego: tego, że nie będę już najlepsza, tylko jako jedna z kilkuset ludzi: zwyczajna, przeciętna, ze średnią tak niską, że nigdy nie przypuszczałam. Modlę się w duchu o to 4.75 na pasek, ale wątpię, czy uda mi się to osiągnąć. Dopadła mnie straszna prawda: nie jestem zbyt intelignetna ani mądra, jestem po prostu zwyczajna, tak zwyczajna, że chyba zacznę się ubierać na szaro, jak przystało na taką szarą myszę. Doprawdy, moje wizje dotyczące liceum były zbyt ambitne, zbyt idealistyczne, zbyt mało wiarygodne,by mogły się ziścić. I właśnie w ten sposób możecie oglądać mnie: poznaną wcześniej najlepszą uczennicę gimnazjum, a obecnie szarego człowieka, który stoczył się niżej, niż zamierzał.  A najsmutniejsze jest to, że daję z siebie wszystko, a z tego i tak niczego nie ma. Jeśli mogłabym polecić liceum...nie,nie idżcie do niego, bo narazicie się na ubytki w psychice, które raczej są nieodwracalne. Ogólnie mówiąc liceum to najgorsze,co może nas spoktać: nie ma żadnych zasad, a wszystko jest dozwolone (!) i tu oczywiście trzeba zazanczyć, że nie nam,tylko nauczycielom, którzy robią dosłownie, co tylko sobie chcą. Niesprawiedliwość. Wszechobecna. Chamstwo. Wszechobecne. Bezsilność. Wyciskająca z oczu łzy. I zostają już tylko łzy na dnie człowieczeństwa. Bo nauczycie się kombinować i nie będzie tu nic z uczciwości. I cały mój obraz świata runął w brutalnej rzeczywistości.
Ech, życie...
Trzymajcie się.

niedziela, 9 marca 2014

Ulepimy dziś bałwana?

Stało się. Mój świnek morski wyzionął dziś swego maluśkiego ducha. Dobry był z niego świnek. Ostatnio. Bo zazwyczaj to lubił mnie "podgryzać" a tak sobie, do obiadku. Ale ostatnimi czasy zdrowie mu nie dopisywało - wspólnie z mamą podjęłyśmy decyzje o skróceniu jego mąk. Niestety albo stety - uprzedził nas. Jedna z moich miłości znów odeszła. A co ja na to mogę odpowiedzieć? Niech śni w swym świecie,jeśli takowy jest.

W ten weekend oglądałam z siostrą dwie bajeczki: "Kraina Lodu" i "Zaplątani". I stwierdzam, że jestem fanką takich bajek i jest ciągle we mnie coś z dziecka. Czyżby naiwność? Nie wiem.
A jutro pobudka przed szóstą i jedziemy do szkoły. Znów wracamy do rutyny. Jak miło.

Pozdrawiam :)


niedziela, 2 marca 2014

Igrzyska Śmierci

Zbyt długo nie pisałam i nie zastanawiałam się nad sobą. Zbyt długo. Dziś jestem już inna, ale nie żałuję tej zmiany. Może  była mi potrzebna, choć świadomie tego nie wiedziałam. A teraz siedzę przy biurku i kręcę malutkim bączkiem z kinderniespodzianki. I  nie wiem już, czy to,co słyszę z ekranu telewizora, jest prawdą, ani nie wiem,jak bardzo poważnie wszystkie sprawy się mają. Może nasz świat jest jak ten bączek, który nagle przestał się kręcić i zaczyna się po prostu przechylać (czyt. rozpadać...). Zastanawiam się,czy może świat nie posiada w sobie jakichś bardziej złożonych struktur, np. odgórnych korporacji, które szykują się na trzecią wojnę światową? Brzmi niedorzecznie, prawda? Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że tak naprawdę nie wiem,do czego byłabym zdolna w takiej sytuacji. Czy wyjechałabym gdzieś daleko? A może została i w geście heroizmu zginęła za miliony, by mogły żyć w wolnym kraju?
Wśród smutnych wiadomości zachodzi we mnie złożony proces. Zmieniam swoje nawyki: regularnie ćwiczę, zdrowo się odżywiam i maksymalnie wykorzystuję swój cenny czas. Ważne jest, że utrzymywać kontakty towarzyskie,ale osobiście,przy spotkaniach twarzą w twarz. Rozmowy przez fb albo gg powinniśmy wyeliminować,bo niepotrzebnie zajmują czas, a nie uczymy się i tak prawidłowego kontaktu z drugim człowiekiem. I przede wszystkim, zasada numer 1: musimy być silni - psychicznie i fizycznie. Świat może zgotować wszystkim "Hunger Games" i wtedy każdy z nas może stać się trybutem. Oby nigdy do tego nie doszło. Pozdrawiam.
directxKursory na stronę