niedziela, 30 września 2012

Skropione pomarańczą

          Minął miesiąc. Przedstawienie odbyło się, zaśpiewałam, patrząc na blade twarze, po których spływały łzy wzruszenia.  Emocje. Gratulacje. Podziękowania. Duma. Radość.
 Ach, jak niewiele trzeba do szczęścia. Jakby takich radości było mi jeszcze mało, siedzę coraz częściej w ławce z osobą, którą lubię. Bardzo lubię. Może nawet trochę bardziej niż powinnam.

         Nie ma jednak nic takiego, po czym nie byłoby gorzej. Oceny? Bardzo dobre. Jak tam na kartkówkach? Nijak. Coraz gorzej, coraz ciężej. Strach, załamanie, depresja, ból istnienia, ogarniający bezsens życia i przygnębiająca pewność, że już się nie da rady. Już! A to dopiero początek...! Powoli, żółwim tempem przygotowuję się do załamania stabilizacji ocenowej. Czekam na pierwszą w tym roku 3 czy 2. Pał nie przewiduję, chociaż...I co dalej? Dodatkowy angielski, bierzmowanie.

         Dasz radę! Jak zawsze! - mówię to do siebie dopiero od dzisiaj. Jeszcze wczoraj byłam na etapie" jesteś zerem, idź spać i pozwól innym się spełniać". Dzisiaj polepszenie. Delikatne skropione sokiem z pomarańczy, który pali swą żrącą ostrością w gardle. Idź. Idź i nie marudź. Jest jak zawsze. O ile więcej miałaś zmartwień w tamtych latach! To przecież nic! Przetrwasz.

Przetrwam...?

W każdym razie: dam znać. 

1 komentarz:

  1. co to za pesymizm? raduj się. nie myśl tylko o szkole. jest tyle rzeczy do zrobienia!
    a osoba którą lubisz to może ma złociste oczy? bo jeśli tak,to przyjmij moje gratulacje :) pięknie.
    jeszcze trochę i zobaczymy co dalej :D
    ściskam Cię mocno,całuję, ośmiorniczka.

    Nie przejmuj się tak bardzo. Jest stabilnie.

    OdpowiedzUsuń

directxKursory na stronę