poniedziałek, 17 lutego 2014

May the odds be ever in your favor

Ostatniej doby spałam raptem 5 godzin. Ale za to sprawdzian z historii mam za sobą i może nawet dostanę 4... nie, no dobrze, bądźmy realistami, może 3 będzie. Przede mną sprawdzian z matmy, anigelskiego, kartkówka z pp i wosu i oczywiście pytanie z niemieckiego i polskiego,bo nie można odpuszczać.  Obecnie mam jedno marzenie: dobrze się wyspać. Nie wiem,czy to tak wiele,ale zważywszy na fakt, że przez najbliższe dni tego nie doświadczę, widać, cóż, jestem zbyt wymagająca.  Ale jak mówią zasady franciszkanizmu: należy się cieszyć z każdej drobnej rzeczy i mieć w sobie dziecięcą radość życia. Ciekawe, czy będę mieć dziecięcą radość życia o godzinie 5, z podkrążonymi oczyma, bolącą głową i natłokiem jakichś myśli - jakgdyby mózg jeszcze śnił. Nic to, biorę się do pracy. Jak można zauważyć rzadko tu bywam - ach, mój blogu, wybacz, szkoła wzywa.

It's going to be a big big big day.

środa, 5 lutego 2014

Renowacja wnętrza w potokach myśli

Różnie u mnie bywa. W szkole jak na razie wręcz rewelacyjnie. Za to w domu - dość kiepsko. Wszystko wskazuje na to,że moja babcia jest nieuleczalnie chora. Każdy objaw idealnie wpasowuje się w "stwardnienie boczne zanikowe". Nie brzmi to najlepiej,nie sądzicie? Nie. To brzmi tragicznie. I nie ma na to rady. Poza tym postanowiłam zacząć od  nowa: jestem teraz zorganizowana, zmotywowana i zdrowo się odżywiam,unikam słodyczy oraz dużo ćwiczę. Jestem pewna, że tym razem nie upadnę za tydzień. Za bardzo pragnę zmian i akceptacji siebie. Skoro inni mogą, to ja też. Trzeba brać życie w własne ręce.
Nieprzyjemne rzeczy spycham na samo dno moich życiowych rozterek, wpajam zasadę optymizmu, uśmiecham się w duchu i pracuję nad dyscypliną swojego wnętrza. Czasem nawet się zastanawiam, czy nie skończę w klasztorze,co swoją drogą coraz bardziej mnie kusi...ale nie, raczej wątpie, moje różne potrzeby dadzą kiedyś o sobie znać. Tymczasem wyznaję zasadę: "nauka jest moją jedyną miłością" i wg niej postępuję. A jutro teścik z matmy - same przyjemności!
Pozdrowienia!

sobota, 1 lutego 2014

Birthday


 

Stało się! Skończyłam 17 lat. Urodziny spędziłam z moją najlepszą na świecie przyjaciółką - to o Tobie mowa, Caroline! Przywitałaś mnie jak zawsze - pogodna i ironiczna. Uśmiechnięta od ucha do ucha, z prezentem w dłoniach. Zajęłam się wzruszaniem się piękną ramką i naszym wspólnym zdjęciem, książką oraz słodką milką. A po chwili zobaczyłam Ją z wielkim tortem,na którym była petardka, strzelająca w górę kaskadą złotych iskier. Tort był dziełem sztuki! Składał się z takiej ilości warstw, że nigdy czegoś podobnego nie widziałam. Pyszne czekoladowo - orzechowe kawałki tortu znikały w naszych buziach.  A to nie był koniec niespodzianek! Jak wariatki robiłyśmy sobie głupie zdjęcia, aż w końcu znalazłyśmy wśród nich jakieś normalne, które Caroline postanowiła umieścić mi na Facebook'u. Ale co to byłyby za urodziny, gdyby nie wspólne przebranie w dresy, w które o dziwo się zmieściłam! Jak to się w ogóle stało? Musiałaś użyć chyba jakiegoś zaklęcia powiększającego, Chudzinko! Wspominałyśmy stare lata, kiedy chodziłyśmy do gimnazjum, a wszystko było bajecznie proste; potem pozwoliłaś mi się czesać (i wyglądałaś w tej fryzurze bosko), zajadałyśmy się spaghetti Twojej mamy, pizzą, oglądałyśmy "Abstrachuje" i darłyśmy się w niebogłosy, śpiewając piosenki 1D.  A potem postanowiłaś mnie nagrać, śpiewającą Adele, by na końcu stwierdzić, że szkoda Twojej pamięci!
Pod wieczór, gdy już byłyśmy umyte i ubrane w swoje urocze pidżamki, przyszedł czas na głuupi serial "Warsaw Shore"i  popcorn. I nie, wcale nie podziałała na mnie Twoja Perła Winter, a mój dobry nastrój i nagły atak śmiechu spowodowany był wyłącznie Twoją obecnością. Swoją drogą nie była taka gorzka,jak Ci najpierw oznajmiłam,a z butelki faktycznie smakowała lepiej.
Wreszcie padłyśmy zmęczone,ale w nocy coraz Cię budziłam, żebyś nie myślała, że sobie ze mną tak słodko prześpisz całą noc.
Pozdrawiam Cię, dziękuję za najwspanialsze urodziny ever!

Nie przypuszczałam, że dostanę prezenty od najlepszych dziewczyn z mojej szkoły. To było takie kochane i miłe, że nagle stwierdziłam, że świat jest jednak wyjątkowo piękny.Panna Ania-nie-Andzia(pseudonimy wiadomo, że wolę wstawiać, by zachować anonimowość) wykonała najpiękniejszą kartkę urodzinową, jaką kiedykolwiek widziałam. A Panna Informatyczna upiekła dla mnie przepyszne ciasteczka, którymi zachwycała się cała moja rodzina! Urodziny te zapamiętam na długo.

A moja kochana Matka Chrzestna również miała dla mnie prezent. Ogrooomny słownik angielsko-angielski już zdobi moją półkę.

Jak cudownie kończyć 17 lat...
directxKursory na stronę