wtorek, 15 lipca 2014

Koniec

Tak, nastał czas, kiedy trzeba spakować swoje rzeczy i wyjechać. Decyzja przyszła nagle - mogła Was zaskoczyć. Jednak ten blog ma w sobie zbyt dużo łez, zbyt wiele uśmiechów i emocji. Dlatego muszę się z Wami pożegnać, by się odciąć od tej części życia i rozpocząć kolejną. Na pożegnanie chcę Wam podziękować, za czytanie moich przeżyć oraz życzyć samych sukcesów i miłości. To już ostatni wpis "Loki" zwanej wcześniej "BiałymKociątkiem".  Loka zaczęła dorastać z bagażem doświadczeń. Czas przeskoczyć o level w górę. ;-) Pozdrawiam Was  i żegnam....
 "W takiej ciszy - tak ucho natężam ciekawie, 
Że słyszałbym głos z Litwy. - Jedźmy, nikt nie woła."
                                          A. Mickiewicz "Stepy akermańskie"

piątek, 11 lipca 2014

Wakacje śpiewają ptasim głosem...

To przepiękny śpiew. Każdego ranka budzę się i słyszę mnóstwo przeróżnych głosów ptasich, jak gdybym mieszkała w samym środku lasu. Tata nieustannie się denerwuje, twierdząc, że ma ich dosyć, bo śpiewają także w dzień, kiedy próbuje się skupić na pracy. Jakże można się na nie gniewać? Doprawdy tego nie rozumiem...
Ostatnio mam niezwykle dużo czasu. W dodatku pogoda za oknem - nie powiem, że chłodna, jest lato, a temperatura w zasadzie ciepła - deszczowa i dosyć "mokra" tak, że nie chce się wychodzić z domu. Dlatego spędzam całe dnie tu, gdzie czuję się najlepiej - w zaciszu mojego pokoju, w którym wypadałoby wreszcie posprzątać...Stwierdziłam jednak, że przeznaczę na to czas w sobotę. Tak więc nieustannie coś robię - maluję, poznając na nowo akwarelowe kredki, czy cienkie, miękkie ołówi; a także wiele czytam - za sobą mam już "Mistrza  i Małgorzatę" i tu muszę zaznaczyć, że owa książka wprawiła mnie w niewiarygodne osłupienie. Ku mojemu zdziwieniu czytałam m. in. o nagiej kobiecie szybującej na miotle, a także jej - również nagiej - służącej, lecącej na wieprzu, który poprzednio był człowiekiem. Gdy nudzą mi się już takie książki, sięgam po coś bardziej wymagającego mojego skupienia - "biologia na czasie" to jest to, co niezwykle mnie absorbuje ostatnimi czasy. Wiedzieliście na przykład, jaką rolę pełnią mikrotubule?  Niestety, zważywszy na to,  jak wszystko szybko mi się nudzi, porzuciłam biologię na temacie o wirusach, aby przejść do opasłej "Lalki" Prusa, którą będziemy omawiać w drugiej klasie. Tym sposobem zaoszczędzę czas z roku szkolnego i lekturę będę już miała przeczytaną. A gdy jesteśmy przy temacie lektur: wzięłam dziś do ręki moją ukochaną - "Pana Tadeusza" we własnej osobie i z zachwytem czytałam fragment o podglądaniu Zosi w ogródku.
W międzyczasie łamię zasady, które sobie ustaliłam i raczę się lodami o smaku toffi, czy przepyszną kawą mrożoną - ku wielkiemu utrapieniu mojego drugiego ja, dbającego o linię.

Poza tym doszłam do wniosku, że z przyjemnością poszłabym na jakieś przyjęcie - takie z klasą i elegancją, żeby trochę oderwać się od codzienności i pozachwycać się swoją "małą czarną", która wisi w szafie, by móc być trochę próżną. Tak, takie przyjęcia dobrze robią. To chyba oznacza, że czas poszukać jakiejś sztuki w teatrze...Ech, o ileż pomyliłeś się, Boże, zsyłając mnie teraz na świat...Dużo bardziej odnalazłabym się w epoce romantyzmu, o tak, ta epoka byłaby dla mnie w sam raz!

Pozdrawiam Was o północy, kiedy księżyc pragnie oświetlać twarze wszystkich śpiących kobiet...



środa, 9 lipca 2014

Sprzeczności

A może jednak zbyt się rozemocjonowałam? Po zdystansowaniu się muszę powiedzieć, że trochę przesadziłam ostatnimi czasy. Wiadomo, jak świat się rozwija. Czy naprawdę mogło mnie to tak zadziwić? Nie mogę się zamykać w domu, jak ostatni dzikus, bo mogę potem tego baardzo żałować. Tylko raz ma się "naście" lat. A wychodzi na to, że chcę to doszczętnie zmarnować. Co mi z drugiej strony szkodzi? Czy naprawdę mam zamiar całe życie być jakąś zacofaną panikarą? Nie, tak być nie może. Zachowuje się jak starsza pani, a nie jak młoda dziewczyna. Rozmowy z innymi dużo mi dają. Uświadomiłam sobie wiele rzeczy.Nie będę się jednak na te tematy tutaj rozwodzić. Każdy ma prawo do własnego zdania i nie będę Was nimi teraz zanudzać.
Pozdrawiam wraz z gorącem, jakie tego dnia bucha z błękitnego nieba!

wtorek, 8 lipca 2014

Dziwny jest ten świat...

Siedziałam na pufie. W jednym z tych miejsc rozrywki. Obok mnie moja dobra znajoma - Panna Identyczna. Naprzeciw moi starzy znajomi z poprzedniej klasy. Wszystko było dobrze. Oprócz mojego wnętrza, które spalało się ilekroć spoglądałam w stronę tańczących par: ocieraniem się genitali o genitalia, intymnej już wręcz bliskości, aż wreszcie : miałam olbrzymią ochotę uciec. Najlepiej do toalety, gdzie zwróciłabym spagetthi, które miałam na obiad. Muzyka była beznadziejna - nie stać ich było nawet na jakieś porządne głośniki. Całe dwie i pół godziny przesiedziałam, choć na początku myślałam nawet, że będę tańczyć. Jednakże - nie byłabym w stanie wyluzować się do tego stopnia bez alkoholu, by wyginać się w lewo i w prawo, wraz z jakimiś napalonymi chłopakami. To poniżej kobiecej godności. W dodatku od samego początku imprezy czułam na sobie spojrzenia - to moja nowa paranoja, że wszyscy na pewno patrza się na mnie, wytykając wszystkie wady mojej budowy, jakie tylko dostrzegą. Ta paranoja sprawiła, że zanim odnaleźli nas znajomi, przerzucałyśmy się z kąta w kąt, gdzieś, gdzie będziemy jak najbardziej oddalone od innych. Stwierdziłam też, że mam najdłuższą sukienkę ze wszystkich zgromadzonych, mimo, że ledwie sięgała mi do kolan. Widziałam mnóstwo pięknych, idealnie zbudowanych dziewczęcych ciał. Opatrzone w krótkie spodenki, z których wystawały dwa półksiężyce, a także w krótkie bluzki, spod których spoglądały na mnie małe dziurki - pępki, chodziły dumnie po całym klubie, wypinając to i owo, a także kołysząc na boki to, co jeszcze w niewielkim stopniu było widoczne - biodra. Ach, jakże ten świat się stoczył! A ja, niepasująca do epoki, zmuszona jestem bytować w nim, tu, gdzie moje serce rozdziera się, choć nie jest już sercem, lecz skamieniałym kawałkiem lodu, niezdolnym pokochać nikogo. Jak wielka przemiana zaszła we mnie przez te kilka lat. Stałam się niczym wredna suka, która odtrąca wszystkich, co do joty, oferujących swoją miłość. Ale nie, nie, ja wszystkim dziękuję i przepraszam, że nie dam im tego, czego pragną Ci, którzy nie odnajdują się w tym świecie: uczucia. Przykro mi. Miałam swoją miłość. To była prawdziwa miłość. Czułam ją całym sercem i duszą. Pokładałam w niej swoje nadzieje. Kochałam tak, że oddałabym życie. Ale tak już jest, że nie zawsze jest tak, jakbyśmy tego chcieli. I oto moja historia ma się właśnie tak: kochałam. Straciłam miłość. I wówczas umarła ta część mojej duszy, która daje radość kochanej osobie. I nie ma już we mnie miejsca na uczucie. Jeśli ktoś zobaczy wśród tłumu tę dziewczynę z loczkami, która przypomina nieboszczyka, z rzadka się uśmiecha (a nawet jeśli: to kłamie), pomachajcie mi. Odmacham i opowiem Wam jeszcze raz historię mojej przeklętej miłości.

Jak niewiarygodne jest życie każdego z nas...
 



niedziela, 6 lipca 2014

Czasem zły pociąg zawiezie Cię na dobrą stację...

Jest mi bardzo przykro. Jak mogłam doprowadzić do tego, by moje myśli, które są ostatnio tak płytkie, znalazły swe miejsce tutaj, na tym blogu? Kiedyś blog był zbiorem przemyśleń - czasem mądrych innym razem już tak mądrych nie. Jednak trzymał swój poziom - to mogę, myślę, powiedzieć. A dziś? Posty pisane w biegu. zapis życia, bez głębszych refleksji - ot zwykły szary człowiek XXI wieku, którego wszystko wiecznie goni. Jak to tak? Serdecznie Was przepraszam - to po prostu brak odpowiedzialności. Jak mogłam pozwolić, by nieliczne grono czytelników tak nudziło się i litowało nad nonsensownymi zdaniami?

Tymczasem zacznę od początku - tak jak powinnam, a robię to po to, by rozbudzić Wasze skryte w najgłębszych czeluściach duszy uczucia. Tak, pisanie jest chlebem, jest pokarmem, który trzyma mnie przy życiu w tym świecie... Ostatnio, podczas zmywania naczyń, stwierdziłam, że w zasadzie nie wiem, co to jest za świat. To dziwne miejsce, gdzie mieszają się dwa pierwiastki - dobro i zło. A potem, gdy już dotkną Cię wszystkie smutki i radości, jakie dla Ciebie ten świat zgotował, nadchodzi koniec. I nikt nie wie, tak naprawdę, co dzieje się potem. Czy ktoś ze współczesnych wrócił stamtąd i powiedział: "Tak, tam jest dużo błękitów, złota i słychać śpiew ptaków"? Nie. Ale mimo to, dzięki wierze katolickiej, wierzymy w jakieś "niebo", "czyściec" i "piekło". I to zupełnie wystarcza, by nie bać się i nie popaść w paranoję. Rodzimy się i umieramy - standard.

A co z miłością? Jest? Nie jest? Nie powiem Wam, bo sama nie wiem. W każdym razie ludzie to istoty, które łączą się w mniejsze stada, bo wtedy żyje się - podobno - łatwiej i przyjemniej. I to właśnie nazywa się miłością - głównie to. Są jeszcze te "zakochańce", "misiaczki", "dziubaski", które wrzucają swoje fotki w pozach co najmniej intymnych, gdy usta łączą się i wymieniają śliną ( a wraz z nią drobnoustrojami) - co kto lubi. Podobno przyjemne, w sumie, nawet, nawet, ale czemu to służy? No jak to! Przecież bez bakterii tej drugiej osoby żyć się nie da, no i w ten sposób pokazujemy, jak bardzo kochamy tę drugą osobę. Podobno jest to niezły wstęp do prokreacji.

A co z przyjaźnią? Przynajmniej ona jest realna, prawdziwa i wierna. Tylko trzeba się starać i  trafić na godną zaufania osobę. Caroline mówi, że gdy nie ma kontaktu przez dłuższy czas, to przyjaźń umiera. E tam, bujda na resorach, moja Droga! Nie miałyśmy ostatnio czasu - fakt. A czy moje uczucia się zmieniły? Nie. Gdybym miała powiedzieć Ci wszystkie sekrety,jakie Ci mówiłam - zrobiłabym to po raz drugi. To przyjaźń, która wymaga, przyjaźń serdeczna i często bolesna - bo szczera. Znamy się dobrze, a jeśli już zbyt się zmieniłyśmy - to mamy okazję, by poznawać się od nowa.
Jest i sprawa Ośmiorniczki. Po całym roku wyłoniła się niczym Wenus z piany, z tych głębin życia. Dała znak - żyje i możemy znów się spotkać. Kamień spadł z mojego zwęglonego już - niestety - serca. I tu przykład: Nie rozmawiałyśmy od roku,a mi aż serce ściska się z radości na wieść, że znowu się zobaczymy! Przyjaźń umarła? O nie, ona znowu się naradza, jak feniks z popiołów, powstaje, choć nigdy nie upadła. Przypadek Ośmiorniczki jest nie tyle ciekawy, co zdumiewający. To osoba nieobliczalna, o wyobraźni takiej (albo i większej!) niż moja. Wrażliwa - niezmiernie, horrendalnie wręcz - stanowi cudowny materiał na przyjaciółkę - starą, dobrą, od listów, spotkań raz na tysiąc lat i cichych łez wylanych na malutką książeczkę - pamiątkę z ostatniego spotkania. To wszystko składa się na przyjaźń jak z filmu.

A co ze mną? Pusta pogoń za ideałami. Często wymyślonymi. Aż się serce kraje na myśl o mojej niedojrzałości! Cóż mam zrobić? Nic, poza uważną obserwacją najmniejszych struktur, jakie mi wpadną w oko. Rozmyślaniem, długim i czasem nudnym. Ale owocnym! I kurczowym trzymaniem się tych moich ideałów, by nie zbaczać z kursu, jaki obrałam.

A co do tytułu notki - ów cytat pochodzi z filmu "Smak curry". Polecam.
Pozdrawiam Was!


wtorek, 1 lipca 2014

Gdy chodzący słoń miażdży głowę...

Tak. Obsesja dopadła i mnie. Pragnę tylko jednego: żeby nie musieć patrzeć w lustro i zastanawiać się, o ile jestem grubsza od swoich koleżanek. Jem zdrowo, mało, nisko kalorycznie. Katuję się codziennymi ćwiczeniami: z Mel B, Tiffany Rothe, ewentualnie z Chodakowską, ale jej "dasz radę" przyprawia mnie o mdłości i aż prosi się o zjedzenie czekolady. Nastały wakacje, więc nie ma już wymówek. Mam tyle czasu, żeby dążyć do doskonałości. Niestety, mam ciągle wrażenie, że jestem coraz większa, mimo że robię wszystko, żeby się "zmniejszyć". A może to mój los, kiedy śpię, wpycha mi coś w biodra, brzuch, a czasem w uda? Dlaczego tak długo muszę czekać na mizerne efekty? Co jest ze mną nie tak i dlaczego....Tak bardzo chciałabym wyglądać szczupło.Żeby nie czuć się jak ostatni słoń, tylko jak idealna 18. Badź co bądź - tylko pół roku zostało do moich osiemnastych urodzin, więc jeśli chcę wyglądać jak te puste "hot 18" z programów muzycznych, muszę zacząć pracować już teraz.
Dążę do doskonałości, jak to ja - jeśli mnie znacie, to doskonale zdajecie sobie sprawę, jaką jestem pieprzoną perfekcjonistką.
,,,
I tak nigdy nie będę tak wyglądać.
Ale nadzieja umiera ostatnia.
directxKursory na stronę