wtorek, 31 lipca 2012

Nawet w głowie meduzy są miłości gruzy

Dziwne. Myślałam, że moje życie jest nudne. Jednak po wysłuchaniu opowieści Ośmiorniczki, stwierdziłam, że jest tragicznie, absurdalnie nudne.
Mój Boże! Mam wrażenie, że przespałam dwa lata mojego nastoletniego życia!

dziecinne udawanie  dorosłej
szukanie tatusia do zabawy w dom
nieśmiałe zaczepki i drżenie ust
przy kolejnym spotkaniu
ciche słowa
zamknięte pod kręconymi wężami
ściskającymi głowę 
- dlaczego każdy zamiera?
staje się sztywny
podobny do kamienia...

zostaję w swoim wnętrzu
spowita szarym szalem
z każdym krokiem
coraz bardziej się łamię

zdziczała, z kotami zespolona
ja, zgorzkniała pani
na wieczność wystawiona

Tak się ma właśnie moja przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
No, no Białe Kocię! Przecież jesteś kotkiem, więc czego się dziwisz...
Tak, wiem. Pewnie dlatego zawsze już będę sama, naiwna, niedoświadczona, a potem stara, przeterminowana, rozeźlona...

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie pamiętasz? Przynajmniej wszystkie uczucia, doświadczenia przed Tobą. I ten gorzki smak miłości również... Mam dla Ciebie wiersz. Spodoba Ci się, spójrz:

Halina Poświatowska
***
Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła żywy organizm
rozkołysała zmysły

odeszła

Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisła
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwą krwi

nie wróciła

Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję - 




Może to i lepiej, że żyję "w niewiedzy". Tak jest łatwiej. Chociaż jak widać,ten  wiersz to pocieszenie dla Tych, którym nie wyszło :) Widać, że można żyć mimo to.


 "You want a love that consumes you. You want passion and adventure, and even a little danger..." The Vampire Diaries <3



poniedziałek, 30 lipca 2012

Artyści, artyści, artyści...

Więcej, więcej!
Kto mówi?
Więcej i więcej, nigdy nie powiem dość!
Białe Kocię?
Tym razem nie. To powiedziała ośmiorniczka, w pewnym sensie. Pomyślałam, że mogę zaspokoić jej pragnienie czytania, pochłaniania wszystkiego, co posiada literki.
A wiesz, w jaki sposób? Wkleję tu swoje opowiadania i niektóre wiersze, które uważam za denne, beznadziejne, dekadenckie. 
Ale ośmiorniczko, czytaj, ogłupiaj swoją dojrzałą duszę tymi bzdetami, które nie powinny wchodzić do Twojego wnętrza.
Najpierw zaprezentuję opowiadanie. Pamiętam, jak czytając go na lekcji moje policzki płonęły krwistą czerwienią, a oczy dziwnie piekły, jakby chciały powiedzieć : "Tak, wiem, że Was to nie obchodzi! Jesteście zimnym, pozbawionym uczuć pokoleniem"
 Białe Kocię, mówisz o "Wspomnieniu życia"?
Sam się przekonasz.
Nie jest tam strasznie ciemno, ale mogłoby być jaśniej. Jest za to ciepło i przytulnie. Niestety, dla mnie to tylko przypomnienie tego, co już nie wróci. Jest dla mnie obcym miejscem, w którym niegdyś czułam się taka szczęśliwa i bezpieczna. Pamiętam, jak kochałam zgłębiać jego historię, czując na ciele gęsią skórkę. Teraz wspomnienia niedawnej przeszłości głęboko zagnieżdżone w moim sercu sprawiają mi fizyczny ból, który ani na sekundę nie maleje. Z każdym dniem zabierają mi coraz więcej odwagi i pewności siebie, z jaką przestąpiłam bramy brzuszka. Tęsknota parzy mnie od środka, niczym roztwór soli uszkadzający wnętrze małej istotki.
Miałam kilka miesięcy na dumanie pod sercem mojej mamy. To nie jest dużo. Inne dzieci spędziły tam aż dziewięć! Zastanawiałam się wtedy, jak wygląda świat. Kim właściwie jestem? Skąd pochodzą te odgłosy? Czy jestem tylko ja i mama? Pamiętam, że od razu pokochałam moją mamusię. Uwielbiałam słuchać jej głosu, kiedy rozmawiała z przyjaciółkami. Delikatnymi kopnięciami chciałam zapewnić ją o mojej bezgranicznej miłości. Strasznie się o nią martwiłam, ponieważ często płakała. Czy to ja byłam przyczyną jej smutku? Nie wiem. Jednak po jakiś dwóch miesiącach od mojego istnienia, zaczęłam się czuć coraz gorzej. Moją mamę chyba ktoś pobił… Czułam się nieswojo. Smuciłam się razem z nią.
I właśnie wtedy nadszedł ten okrutny dzień, kiedy rodzice mi nie pomogli. A ja tak bardzo potrzebowałam pomocy! Zobaczyłam blisko siebie dziwne narzędzie. Ukłuło mnie! Wołałam do mojej mamusi bardzo głośno, ale nie słyszała mnie. Ludzka natura powoli się mnie pozbywała. Cząstka po cząstce, paluszek po paluszku… Traciłam siebie. Próbowałam uciekać, ale ostre narzędzie za każdym razem mnie doganiało, coraz bardziej mnie okaleczając. Gdy nie miałam już rączek ani nóżek zaczęłam wołać do tatusia. Prosiłam go o pomoc. Zapewniałam o swojej miłości. Mówiłam, że będę kochać zawsze, że nie potrzebuję pięknych sukienek. Zadeklarowałam, że będę ich słońcem, jedynym promyczkiem, który rozświetla życie. Myślałam, że uda mi się przetrwać… Chciałam pomachać moim rodzicom, dać jakiś znak, gdzie jestem… Niestety, nie miałam już czym! Małe szczypczyki złapały mnie za główkę… Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie bólu, jaki mi towarzyszył. Naraz straciłam oczy. Wtedy krzyczałam najgłośniej: Mamusiu! Tatusiu! Nie wiem nawet, jak wyglądacie. Już nigdy was nie zobaczę… A czy wy mnie zobaczycie? Już nie spojrzycie w błękitne oczka swojej kruszynki… Nie weźmiecie za rączki… Nie nauczycie chodzić, ale przecież mogę jeszcze żyć! Proszę, nie zabijajcie! Dlaczego mnie nie kochacie? Czy zrobiłam coś złego? Ja będę grzeczna, będę waszym aniołkiem!
Rodzice mi nie pomogli. Broniłam się, jak tylko umiałam, ale przegrałam… I nagle ostrze dotknęło mojego brzuszka, przeszywając serce, które rozprysło jasną krwią.
A potem: umarłam.
Nie wiem, co dalej działo się z moim ciałem. Nie czułam już bólu. Mamo, czy widziałaś gdzieś moje rączki i nóżki? Dostrzegłaś serce, niegdyś bijące tylko dla ciebie?
Postanowiłam wtedy, że będę żyła zawsze blisko mojej mamy. W jej duszy. Powiedziałam sobie, że zrobię to dla niej, bo przecież na pewno mnie kochała. Tylko nie umiała mi pomóc. Cokolwiek się stało, było to od niej niezależne, prawda? Będę do niej przylatywała co noc, ubrana w białą sukienkę, lekko trzepocząc pierzastymi skrzydełkami…

Kiedyś uważałam...no nieważne.
Zaprezentujesz coś jeszcze?
Tak, myślałam o jakimś wierszyku...
Który pokaże, co czułaś, przez co przeszłaś?

***
Brodzę po kolana
w swojej przeciętności

niespełnione ambicje
nie kładą się nocą spać
pełnią wartę przy łóżku
niewzruszone
moją bezsennością

rano dostaję od nich
w twarz
zimnym prysznicem
świadomości

zirytowana
wtapiam się w szarość
dnia

a ból goryczy
rozsadza mi czaszkę
znikam.

Napisałam ten wiersz, po mojej prywatnej porażce, jadąc samochodem. Byłam na siebie wściekła, ogólnie mówiąc. Czułam do siebie odrazę i taką głupią bezsilność...

Na dzisiaj to wszystko. 
PS: Mam nadzieję, że Ośmiorniczka poczuła ukłucie żalu dla mojego niespełnionego "talentu", którego nie ma.
  

Surprise!

Spotkanie po latach. Na stacji, na peronie? Nie... W naszych własnych głowach. Docieramy do własnych wspomnień, do przemyśleń, dochodzimy do wniosków. I nagle okazuje się, że to, czego szukaliśmy było tuż obok. 
Ośmiorniczko? Cieszę się, że na nowo Cię odkryłam. Zapomniałam już, jak to jest, gdy ktoś tak samo zawile pojmuje. To zupełnie tak,jakbyś rozmawiała z własnym odbiciem w lustrze, tylko o trochę innych barwach. Podoba mi się ta koncepcja.
Białe Kocię? Kim jest Ośmiorniczka?
Nasza nowa blogerka o ciekawym spojrzeniu na świat, która również ma problemy sercowe, pytania egzystencjalne, a ból istnienia zapewne też jest jej bliski. To będzie moja przyjaciółka-artystka. Mój prywatny terapeuta. To taka znajomość na dłuższe lata. Spotkania w kawiarniach przy herbacie (bo kawy nie cierpię), długie rozmowy, gdy musimy wybrać jedną z dróg, a wreszcie listy, które chciałabym wysyłać w "realu", a nie tylko przez facebookowy czat. A to wszystko przez kilka lat w jednej klasie.
W takim razie ja też muszę powitać Ośmiorniczkę. Jeśli chciałaby porady, niech pisze w komentarzach, a wtedy wspólnie z Białym Kociątkiem obmyślimy nowy temat posta. 
Tak, tak, to dobry pomysł. Jeśli ktokolwiek chce porady, niech pisze.

Jestem jednak pewny, Białe Kocię, że jest jeszcze inny powód, dla którego napisałaś?
Och, oczywiście.  Odnalazłam w swojej biblioteczce tomik poezji Leopolda Staffa. Zachwyciły mnie jego wiersze, skłoniły do refleksji. Niektóre otworzyły oczy. A jeszcze inne idealnie pasowały do kilku rozdziałów mojej początkującej "powieści" i  wprawiły w stan zadumy.

"Melancholia"
W komnacie więdną w wazie róże.
Przez okno wleciał ptak skrzydlaty -
Z trzepotem pierzchnął, znikł w lazurze...
Samotne, wpółomdlałe kwiaty
Posiały płatki senne, duże
Na puch kobierca w mrok komnaty... 












niedziela, 22 lipca 2012

Powroty

Wiesz co? Wróciłam.
Ależ skąd moje Białe Kocię?
Znad Bałtyku. Było pięknie, choć pogoda nie dopisała.
   Szłam brzegiem morza, wpatrywałam się w chmury i myślałam o swojej przyszłości. To brzmi banalnie, wiem, ale właśnie to robiłam. Zastanawiałam się, czy los będzie mi tak łaskawy i podaruje mi w prezencie miłość osoby, którą tak baardzo lubię. Doszłam do wniosku, że nie będę go(los) o nic prosić. Lepiej jeśli sam uzna, że będzie to dla mnie korzystne i że właśnie to zechce mi podarować na te wakacje.
To rozsądne. Jeśli nic się nie wydarzy, nie będziesz miała pretensji, a jeśli stanie się to, czego pragniesz, będziesz całowała piękne stopy Fortuny. 
Wiem. I doszłam do jeszcze jednego wniosku. Cokolwiek się będzie działo, ja dam radę zrobić wszystko. Jestem pewna, że jeśli się czegoś bardzo chce, to cały wszechświat ci sprzyja. Ze mną jest podobnie. Dostaję zawsze to,czego chcę. No prawie zawsze...chyba że ta reguła rozmywa się w sferze miłości.
    Idę sprzątnąć pokój. Mam tak wielki bałagan, że nie mieści mi się to w głowie. Ten bałagan zamieni się w istny pałac porządku. A zaczynam już dzisiaj. Właśnie teraz.
I bardzo dobrze Białe Kocię. Trzymam za ciebie kciuki.
Do zobaczenia !
 


wtorek, 3 lipca 2012

Sytuacja opanowana

Co cię sprowadza?
Chcę ci powiedzieć, że już wszystko w porządku. Miałam średnią  5.2 . To chyba źle nie jest jak na gimnazjum. Wielkie zakończenie roku szkolnego nie przeszło obojęnie. Brałam udział w uroczystości i "dziwnie" się złożyło, że miałam śpiewać "Ale to już było..." Maryli Rodowicz. Oczywiście, coś musiało pójść nie tak. Pani zapomniała dać pendrive z podkładem, a gdy w trakcie przedstwienia chłopak po niego przyszedł, okazało się, że coś nie działa. I musiałam śpiewać acapella. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dałam radę, a wszyscy bili mi brawo. Koleżanki i koledzy mówili mi, że pięknie śpiewam. Ach, nigdy nie zapomnę pewnego uśmiechu i złotych oczu, które wpatrywały się w moją zestresowaną twarz. Te oczy będą mi się śnić do końca życia.
Czyje oczy?
Nie bądź taki ciekawski...
 A ty może będziesz milsza?
 Te oczy są po prostu zbyt piękne. Nie zdradzę ci tej tajemnicy. Oczy te to czyste złoto zmieszane z lepkim miodem, skropione kroplą zielonej nadziei i szaleństwa. I takie malutkie iskierki, które potrafią powiedzieć więcej niż słowa. Przyjaciele mówią mi, że ja też mam takie iskierki. Lecz tylko czasem, gdy patrzę się na określoną osobę...
 Bardzo  go kochasz?
Przecież o nikim nie powiedziałam ;-)  Idę. Może wreszcie napiszę tę książkę, o której tyle każdemu nawijam?


directxKursory na stronę