wtorek, 11 grudnia 2012

Dylematy "księżniczek"

Dziwne rzeczy dzieją się ze mną ostatnio... Zmieniłam się i moje myśli także uległy zmianie. Jestem dziwnie podekscytowana, napełniona nowymi "siłami"...jeśli tak można to nazwać.
W wirze codzienności planuję swoją przyszłość  - tę małą i najbliższą. Wybieram się na Sylwestra do koleżanki. Ma być ostra "impreza". Nie jestem pewna,czy to dobry pomysł. Po pierwsze : będę jedyną osobą, która będzie myślała "trzeźwo". Po drugie: to będzie około 16 naje...nych głów, które będą sobie same zostawione bez żadnej opieki. Po trzecie: wśród tych osób będę ja - niepijąca, niepaląca i "niewinna" (;P"taa jasne" - juz slyszę komentarz Caroline ;*). Boję się, że nie wytrzymam psychicznie. Widok tylu nawalonych ludzi, którzy robią róźne rzeczy...to może być ciekawe przeżycie. Ale przecież co ja plotę...! Idę się tam bawić! To że inni nie potrafią się wyluzować bez alkoholu i innych takich, nie powinny psuć mi humoru.
Chyba trzeba wreszcie dorosnąć. Zrozumieć, że już jest się w wieku nastu lat, gdzie się imprezuje i korzysta z młodości. Niektórzy korzystają z niej mądrze, a inni trochę mniej. Ale to moje życie,więc wiem ,czego chcę i co mogę, a czego nie, prawda? Na tym polega dojrzałość: umiejętność wyboru właściwych rzeczy. Ja wybiorę właściwie. Pójdę na Sylwestra do znajomych,gdzie będę szaleć do rana bez zbędnych ulepszaczy. I już.
Już się nie mogę doczekać...
A Ty, Caroline? ;)
PS: Przygotowana na sylwestrową noc w moim towarzystwie? ;>
Białe Kocię

niedziela, 25 listopada 2012

Gdy nadchodzą wątpliwości

Nie wiem, jak jest. Ale czy ma to znaczenie? Wegetuję. Roślinnie i zwinnie maszeruję z rękami ciasno oplecionymi wokół ciała. Nie będę kolejną żałosną nastolatką! Idę, a cisza spowija otoczenie. Idę. Każdy ruch ma znaczenie dla mnie - w przyszłości. Każdemu spoglądam na ręce i widzę podstępy. Nie potrafię ufać ludziom, poza garstką prawdziwych ludzi, których mam wokół siebie. Staram się złapać szczęście, być normalną. Wychodzi mi to całkiem dobrze i całkiem pasuje mi "nowa" twarz.
Nie wiem,czy kiedyś odnajdzie mnie moje szczęście, moja wielka miłość. Liczę, że moje małe szczęścia chodzą po świecie i szukają drogi do mnie. 

Może to jest mój tragizm i problem w tej powieści ze mną w roli głównej. Muszę trwać w zaniżonej samoocenie, w ciągłym niedowierzaniu i własnej dziecinadzie, starając się być dużą dziewczynką. Może w 1969 rozdziale znajdzie mnie ktoś, kto pokaże, że jestem dla niego warta coś więcej niż ja dla siebie. A wtedy uwierzę w siebie, nastąpi długo wyczekiwana przemiana - niczym Belli w wampira( w nawiązaniu do "Przed Świtem"). A  świat pozna mnie z tych cudownych stron, których na dzień dzisiejszy chyba nie mam.

Nie chcę litości. Nie chcę, żeby ktoś, kto to czyta, pomyślał: "Jaka smutna kobietka zepchnięta na sam brzeg depresyjnej krawędzi, uwikłana w dekadencki katastrofizm. Powiem jej, że jest cudowna, co mi tam". Nienawidzę litości ani pomocy. Sama sobie potrafię poradzić. Moje życie=moje problemy=moje rozwiązania. Może kiedyś będzie we mnie coś,co zwróci czyjąś uwagę. Tymczasem pozostanę w ciemności sama.

PS: I z Tobą,Caroline ;)

Białe Kocię

sobota, 17 listopada 2012

It's the worst day.

Jest źle. Testy próbne poszły fatalnie. Mogę sobie wsadzić w dupę te trzy lata harówy.
Spójrzmy prawdzie w oczy: jestem tłukiem do potęgi n-tej, który nic nie umie. Jestem zerem. Nie potrafię nic, poza dobrym wynikiem w polskim. Zawaliłam matmę, pewnie angielski i przyrodę - nie wiem dokładnie,bo wyników jeszcze nie ma.. Jestem durnowatą dziewczynką, która sama nie wie,na co liczy.
Zaniedbuję znajomości. Przepraszam Ośmiorniczkę. Nie mam już na nic czasu.

Bądźcie zdrowi i mądrzejsi ode mnie...

Pragnę śmierci bardziej, niż czegokolwiek.


czwartek, 8 listopada 2012

Kim jestem?


Jest dobrze. Odzyskałam wewnętrzny spokój i szczęście. Może to zasługa odzyskania wiary w Boga i zaufania mu na nowo i bezgranicznie.
Do szkoły przybyła wreszcie moja kochana nauczycielka polskiego, przed którą będę mogła się znowu kompromitować... Jest dobrze, że wolę nie myśleć.

Psychicznie ochłonęłam. Mam ostatnio dostarczoną adrenalinę w dużej dawce - nie ma to jak najcudowniejsza szkoła -  chyba właśnie to pozwoliło mi na równowagę. Zrównoważyło smutek, złość a potem nudę.  Jest ciekawie.

Wolna od uczucia zamknęłam kruche serce, które stwardniało i nabrało dystansu. Zatrzasnęłam głośno drzwi, przekręciłam klucz i schowałam go  do szuflady pod bielizną. Drzewa jesienne szumiały mi nad uchem, owinięta kocem wiatru szybowałam po duszy, starając się zrozumieć siebie  i odkrywałam się wciąż na nowo. Nadal nie wiem, czy jestem tym,czym jestem. Jednakże wiem, że uda mi się i Bóg mi pomoże, a nawet jeśli nie, to widocznie to miał w planach.
Ale dobrze, jak nie za dobrze.

Białe Kocię

niedziela, 21 października 2012

Sen

       Zmieniłam się chyba. Stałam się bardziej cicha i przestałam zwracać uwagę na ludzi. Odrzuciłam tych, którzy byli względem mnie nie fair i nastawiłam się na dawanie dobra tym,którzy na to zasługują. Zmiany nie tylko miały odzwierciedlenie w moim sposobie myślenia,ale także w kontaktach z innymi ludźmi.
   
         Zdaje mi się, że ewidentnie zakończyłam pewną przyjaźń. Zbyt wiele jej wybaczałam i miałam nadzieję, że robię coś dobrego. Jednakże myliłam się z deka, a rezultatów brak. Nie chodzi tu o to,że nie miałam jakiś korzyści dla siebie,bo przecież nie o to chodzi nie samolubnemu człowiekowi, ale że moje poglądy nie zmniejszyły "dorosłych" zapędów mojej koleżanki. Już nie mówię tu nawet o alkoholu. To nawet nie chodzi o to, czy mnie okłamała. Zdaje się, że historia zatoczyła koło, że ja sama znalazłam się w punkcie wyjścia. Za kilka tygodni wraca moja kochana polonistka, a koleżanka stała się dokładnie tak wredna,perfidna i chamska, jak na początku naszej znajomości. Nic nie zostało z tego,do czego razem dążyłyśmy ani co razem zbudowałyśmy. Wszystko się rozsypało.Ale może właśnie tak miało być, bo nie można zmienić prawdziwej natury człowieka. A ja o tym doskonale wiedziałam, ale udawałam, że nic nie słyszę...

    Chcę podziękować Ośmiorniczce. Chciałam napisać komentarz,ale po setnej nieudanej próbie stwierdziłam, że jest coś nie tak z moim komputerem. Przepraszam. Wiedz tylko, że regularnie czytuję Twojego bloga i często o Tobie myślę. Brakuje mi kogoś z kim mogę się spotkać - tak jak tego pamiętnego dnia w parku,kiedy opowiedziałaś mi pół historii swojego życia. Żałuję, że nie mam czasu i że nie chodzimy do jednej klasy. Jestem pewna, że wtedy bym się odnalazła. Tymczasem klasa traktuje mnie jak intruza(zresztą chyba słusznie), przed którym trzeba milczeć, bo a nóż widelec pójdę do jakiejś nauczycielki i powiem o narkotykach? Tak,tak. U nas to już się zaczęło. Myślałam, że są przynajmniej trochę mądrzejsi. Ale jednak nie. Znów się myliłam.

W szkole jest na razie dobrze. Powoli wychodzę na prostą. Przeszłam do drugiego etapu olimpiady polonistycznej. Jedyny plus w moim marnym życiu. A wiesz, co mi się śniło?
  Siedziałam pod wielkim drzewem na moim osiedlu w upalne lato. Obok mnie byli moi rodzice i siostra. Nieoczekiwanie z nieba zaczęły spadać meteoryty, a do naszych uszu dobiegł  dźwięk trąb. Uciekaliśmy jak najszybciej przed deszczem spadających kamieni, gdy nagle zobaczyliśmy przed sobą ogromny kościół. Weszliśmy do niego, a siostra spytała mnie,czy to już jest koniec świata.
- No przecież nie sen - odpowiedziałam.Byłam jednak zdziwiona. Koniec? Już? Ale to dobrze. Mogę już przestać żyć na Ziemi.
Nagle poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Co jeśli nie pójdę do nieba? Czy na pewno dobrze żyłam? 
Usiedliśmy w ławce. Wszędzie wokół widziałam znajome twarze: nauczyciele,dzieci, uczniowie,rodziny. Wszyscy przejęci i zdezorientowani. Nie przypuszczałam, że dzień sądu ostatecznego nadejdzie tak szybko. 
I właśnie wtedy Go ujrzałam. Jezus stał  tam, gdzie powinien być ołtarz i uśmiechał się do wszystkich. W sercu poczułam tak wielką radość. Miłość ogarnęła mnie doszczętnie. A On - wielki i miłosierny - stał i nauczał. I uśmiechał się tak życzliwie. A ja poczułam łzy radości i uwielbienia dla czystej miłości Pana.
Obudziłam się nagle. Otworzyłam oczy i ujrzałam ciemność. Była noc. Nie mogłam uwierzyć, że to był sen. Wszystko czułam tak realistycznie. Wszystko było takie prawdziwe... I zastanawiałam się, czy ten sen coś oznaczał albo mnie ostrzegał.

Na drugi dzień mama powiedziała mi, że razem z tatą oglądała w nocy film o przepowiedniach. Mówiła, że wszystko się teraz sprawdza. Że świat nawiedzają kataklizmy,które miały nawiedzać. Że tam,gdzie jest zimno będzie ciepło,a tam gdzie ciepło zimno...I wszystko się dzieje. Ale zobaczymy. Ja chciałabym strasznie, żeby to nastąpiło.










czwartek, 18 października 2012

"Durling, durling, we have got a problem..."

           Jak wiele może się zmienić. Jak wiele i w jak krótkim czasie. Oczywiście, wyjazd do Lwowa odbył się. Wyobrażałam sobie różne scenariusze, lecz nie przyszło mi do głowy, żeby ten "pięknooki" ,jak określiła go Ośmiorniczka, latał za tymi lafiryndami z innych szkół. Kleiły sie do niego jak muchy, a on wielce uradowany się nimi "zajmował". Kretyn. Idiota. Tak,tak,wiem. Jestem żałosna, ale gówno mnie to teraz obchodzi. Zmieniłam front. Ze słodkiej niewolnicy stałam się wredną jędzą, która kocha widok cierpiącego chłopaka. Za każdym razem,kiedy chce mnie znów wykorzystać, ja robię słodką niewinną minkę i "niestety" tym razem mu nie pomagam. Na kartkówce również "nie dosłyszałam"pytania albo po prostu bez żadnych oporów i skrupułów powiedziałam"nie".  Zemsta jest doprawdy słodka. Nie złamałam się ani razu. Gdy tylko oczy próbowały mnie przekonać, łamałam ten kontakt.Jestem z siebie dumna. A naprawdę jest tak, jak mówiły koleżanki. Ale ja głupia, nie widziałam tego, zapatrzona w idiotę! Odzywa się do mnie tylko w związku ze szkołą! Zawsze gdy ma w tym jakiś interes z korzyścią dla siebie!
   
       Jeśli chodzi o oceny, było źle. Dostałam trzy 3 i nie było ciekawie. Ale nie chce pisać już o tym. Wstąpię kiedyś.

Love,

Yours
Białe Kocię!


niedziela, 30 września 2012

Skropione pomarańczą

          Minął miesiąc. Przedstawienie odbyło się, zaśpiewałam, patrząc na blade twarze, po których spływały łzy wzruszenia.  Emocje. Gratulacje. Podziękowania. Duma. Radość.
 Ach, jak niewiele trzeba do szczęścia. Jakby takich radości było mi jeszcze mało, siedzę coraz częściej w ławce z osobą, którą lubię. Bardzo lubię. Może nawet trochę bardziej niż powinnam.

         Nie ma jednak nic takiego, po czym nie byłoby gorzej. Oceny? Bardzo dobre. Jak tam na kartkówkach? Nijak. Coraz gorzej, coraz ciężej. Strach, załamanie, depresja, ból istnienia, ogarniający bezsens życia i przygnębiająca pewność, że już się nie da rady. Już! A to dopiero początek...! Powoli, żółwim tempem przygotowuję się do załamania stabilizacji ocenowej. Czekam na pierwszą w tym roku 3 czy 2. Pał nie przewiduję, chociaż...I co dalej? Dodatkowy angielski, bierzmowanie.

         Dasz radę! Jak zawsze! - mówię to do siebie dopiero od dzisiaj. Jeszcze wczoraj byłam na etapie" jesteś zerem, idź spać i pozwól innym się spełniać". Dzisiaj polepszenie. Delikatne skropione sokiem z pomarańczy, który pali swą żrącą ostrością w gardle. Idź. Idź i nie marudź. Jest jak zawsze. O ile więcej miałaś zmartwień w tamtych latach! To przecież nic! Przetrwasz.

Przetrwam...?

W każdym razie: dam znać. 

sobota, 15 września 2012

Love, love, love. Oh, how sweet...

Dwa tygodnie za mną. Zdawałoby się, że to tylko dwa nic nie znaczące, początkowe dni, pełne luzu i ponownego zaaklimatyzowania. Och, jaka to bzdura.
    Przez te dwa tygodnie zdaje mi się, że uczyłam się i pracowałam więcej niż przez ostatni cały rok. Codziennie kładłam się spać o 12, a wstawałam za piętnaście szósta, szłam do szkoły, by móc się zbłaźnić, palnąć parę głupstw, przez które miałam ochotę zapaść się pod ziemię lub powiedzieć coś zaskakująco mądrego niczym Hermiona Granger lub Nika Mickiewicz z "FNiN". To strasznie zabawne, ale jestem trochę do obu tych panienek podobna. Mam kręcone włosy( niczym Nika) i spięte na górze(oczywiście, jak Hermiona).  Przynajmniej to podnosi mnie na duchu.
  Przez te dwa tygodnie miałam okazję napisać trzy kartkówki, wpakować się do zrobienia czasopisma o historii polskich konstytucji (o, zgrozo!), czy złapać jakąś cholerę, przeraźliwie szybko rozprzestrzeniającą się w naszej szkole, która zablokowała drogi oddechowe, mające przygotować się do przedstawienia już 24 czy 25 września, gdzie będę śpiewała! A wszystko tylko dlatego, że chcę mieć na koniec roku najwyższą średnią wszech czasów.
    
Było też pięknie i ciepło. Właśnie wczoraj dostałam delikatny prezent od swojego losu, który tak jak w tej piosence po prostu przede mną uklęknął. Złociste oczy, wewnątrz których odnalazłam srebrne iskierki (już ja wiem, co to znaczy!) , patrzyły na mnie z uśmiechem, gdy powiedziałam, że mnie wykorzystują. Tak, znowu im pomogłam, To moja bardzo wielka, wielka wina. Jestem wykorzystywana i w zasadzie te oczy nie dają mi nic! Nawet ze mną za często nie rozmawiają! A kino? Yhym....Taaak, przecież nie ma się czasu, rozumiem. Ale chyba na tym to polega...Żeby dawać i nie czekać na nic więcej. Tylko byłoby smutno, gdyby się okazało, że właśnie po prostu ktoś na to liczył:  że przeżyje jeszcze jakoś ten rok, w którym wszystko będę robiła ja. Oh, My God. Proszę, żebym się myliła. Nie przeżyję, jeśli okaże się, że oczy, które są przecież takie, jak te oczy wampira, pożywiającego się krwią zwierząt, chciały tylko zysku dla siebie, moim kosztem. A ten zakłopotany uśmiech? No i kto mi teraz powie, co to znaczy?

How nice.



piątek, 31 sierpnia 2012

31 sierpnia - BlogDay 2012

A więc nastał ten oto "szczególny" dzień, kiedy to blogerzy z całego świata jednoczą swoje siły, by złączyć się w jedno i świętować dzień swoich podopiecznych - blogów.
Święto dość specyficzne, trochę dla niektórych może odstraszające, niemniej jednak postanowiłam wziąć udział.
Tak więc, polecam te oto blogi, które w moim przekonaniu do niebios się wznoszą i tam w obliczu niezmierzonej (po)chwały Białe Kotki są notorycznie czytane:
1.Mam Wątpliwość - A. Radomska - blog zabawnej, sarkastycznej i nieco szurniętej, ale jakże mądrej kobiety o niebanalnych poglądach - jak dla mnie I miejsce na liście polecanych.
2.Ośmiorniczki - blog (nie)zwykłej nastolatki o ciekawym spojrzeniu na świat, polecam!
 Hmmm....Chyba powinnam polecić 5 blogów, ale niestety nie czytam, ponieważ nie było mi dane poznać adresów tych jakże zacnych tworów ludzkiej ręki.
Dlatego też proszę, wyjątkowo(!) dzisiaj o jakieś spamy ;) Wszystkie "Fajny blog! zajrzyj do mnie" mile widziane. Nie krępuj się.

Pozdrawiam

sobota, 25 sierpnia 2012

Zakończmy to z godnością

I zostało już tak niewiele.
Tylko ławka na placu będzie pamiętała, że kiedyś tam byłam. Tylko gołębie, które ciągle mnie straszyły, będą wiedziały, że ja, Białe Kocię, nieoficjalnie "Beznadziejny przypadek", byłam wśród nich, buszując po mieście w poszukiwaniu zakupów. I tylko książki będą pamiętały dotyk moich ciepłych rąk, kiedy nienasycona odkładałam je na półki. A przyjaciele? Zapomną.

Zostaną mi po wakacjach tylko rysunki, opowiadania i rozmowy w archiwach. A moje wspomnienia? Oczywiście wyblakną. Po upływie kilku lat nie będę pamiętała już nic z tych wakacji - tylko delikatne przebłyski. Na szczęście pomyslałam o tym zawczasu i prowadziłam pamiętnikowego bloga. Jednak trzymając się tradycji, prowadziłam też pamiętnik "papierowy". Stary dobry przyjaciel, który będzie spoczywał ze mną w trumnie. Zabiorę do grobu wszystkie tajemnice. Całe swoje życie.
   Wiem, że to dość egoistyczne, ale mam dziwne przeczucia, że nikt mnie nie pokocha albo raczej, że to ja nie będę w stanie nikogo pokochać.  Umrę samotnie, pochowa mnie państwo, może znajomi. Zabawne, prawda? Daj sobie spokój! Przestań o tym myśleć! Miłość przyjdzie sama, zobaczysz. -  Ile razy sobie to powtarzałam? Wreszcie mam dosyć powtarzania i tego. Nareszcie przyszedł czas, że zacząć po raz kolejny od początku. Trzeba wreszcie żyć z uśmiechem i z radością przeżywać każdą chwilę. Chcę nauczyć się cieszyć z drobnych rzeczy, by moje życie było szczęśliwe, ponieważ to przecież my decydujemy,jakie ono będzie.

Dni uciekają, a w mojej głowie znów wiatry wieją. Pustka bije po oczach z daleka. A przecież niedługo olimpiada z polskiego. Muszę się wreszce wziąć za siebie.

A więc: zakończmy wakacje z godnością i z uśmiechem przywitajmy szkołę!
Trzymaj się ciepło, nie zapomnij o Białej Kotce, która pisała w te wakacje ;)
Bye

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

"Wybitni pisarze" chcecie kałamarze?

Dobrze, że pamiętnik mi już nie odpisuje. Chyba z tego wyrosłam, a może pisząc, już wiem, co dokładnie chcę napisać?
W każdym razie mam wrażenie, że mój stan emocjonalny uległ unormowaniu. Tak sądzę.

Niedawno wróciłam od babci po kilkudniowym pobycie. Dziadek pomagał mi trochę w rozwijaniu mojej malarskiej smykałki, a babcia pomagała w odbudowaniu pewności siebie, ciągle powtarzając swoje babcine" ach,jaka ona pracowita dziewczynka". Po przeszperaniu całego domu i zajrzeniu w każdą zakurzoną dziurę, odnalazłam kronikę rodzinną, wykonaną przez moją trzynastoletnią wówczas mamę! To był prawdziwy skarb, zważywszy na fakt, że moja ukochana babcia wyrzuca wszystkie takie "śmieciuszki", które tak naprawdę mają wielką sentymentalną wartość...

Wiecie, zabawne, ale zawsze gdy zakładałam bloga z opowiadaniem  - a opowiadania nie były aż na tak niskim poziomie(i nie, nie jestem zarozumiała, tylko obiektywna) - to nigdy nie miałam zbyt wielu komentarzy. Nawet wyświetleń stron nie było zbyt dużo.  A teraz przeglądając fb i jedną z jego witryn fanowskich, natrafiłam na promocję bloga z opowiadaniem o jakiś nadnaturalnych istotach. Och, oczywiście, nikomu nie zazdroszczę ani nic z tych rzeczy, ale jeśli widzę rażące błędy np. "napewno", "ubierać coś", w dodatku ogromny problem z przecinkami i ogólnym charakterem opowiadania, ze stylem opisywania...to czuję jak zalewa mnie wrząca krew, ponieważ właśnie pod takim opowiadaniem są już cztery komentarze z zawartością "superaśne", "ale fajne!czekam na kolejny rozdział". Świadczy to tylko o guście czytelników, być może też o  zbyt niskich wymogach , jakie mają do literatury oraz o braku wyrafinowania. A teraz zadam pytanie: czy w takim razie literatura na lepszym poziomie, lecz o równie ciekawej tematyce jest obecnie niezrozumiała? Nie mam pojęcia, czego chcą przeciętni zjadacze chleba. 
Myślę jednak, że nie jest to ważne. Przynajmniej nie aż tak. Literatura musi trzymać fason, zakładać obciskające gorsety, nosić pełne "umundurowanie" , składające się z wysokiej jakości ortografii, niebanalnego pomysłu oraz wyrafinowanego i poprawnego języka. Tych, którzy nie potrafią tak pisać, powinno się kształcić, ale nie nazywać pisarzami albo "początkującymi" pisarzami. Pisarz jak dla mnie, to zbyt dobre słowo, żeby je tak bezcześcić.

Pozdrawiam tych, którzy tu są.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Zmienni

     Ludzie są zmienni. Dzisiaj jest w porządku - miła, dobra, uczciwa. Jutro już inna - cyniczna, nad wyraz "dorosła", by robić to wszystko, co można tylko "dorosłym". Dzisiaj ją znasz. Jutro - czy kiedyś ją znałam?  Niestety, to "jutro" pozostaje na każde kolejne. I nie wiesz, czy nastąpi jeszcze jakieś "dzisiaj".
Ośmiorniczko, jak myślisz, czy można od tak się zmienić? Ze względnie dobrej na cyniczną mistrzynię w nocnych imprezach? To zabawne, co potrafi zrobić czas z ludźmi młodymi. Z ludźmi,którzy nie są jeszcze ukształtowani na "dłużej".
 Myślę, że już ją straciłam. A może po protu się pomyliłam. Może właśnie ta dusza nigdy nie będzie w pełni czysta i "dobra"? Może tego nie da się wypracować?
Wiem tylko, że kolejna osoba "odpadła". Zmieniła się, a jak.

Droga Koleżanko!

Myślisz, że tego nie zauważyłam? Czy naprawdę myślisz, że nic mnie to nie obchodzi? Czy jesteś wręcz pewna, że nie przeszkadza mi styl życia, jaki prowadzisz?

Ja sądziłam, że nic się nie stanie, jeśli powiem : "Twój cyrk, Twoje małpy". Myślałam, że się "nawrócisz", ale Tobie było" w to mi graj" . Późniejsze słowa: "To Twoje życie" były już znudzonym utwierdzeniem w przekonaniu, że nie mogę Cię zmienić, że nie zmienię Twojego wewnętrznego "ja". A kolejne dni przemyśleń uzmysłowiły mi, że jednak jesteśmy z różnych bajek. Czy da się to jeszcze naprawić? Czy jest możliwa przyjaźń? Nie sądzę. Ja nie mogę się zmienić, to wiem na pewno. I Ty również to wiesz. Wyrobiłam w sobie nawyk,który jest całym zbiorem moich własnych zasad. Nie wiem,czy  tego potrzebujesz, bo wydaje mi się, że stwierdziłabyś, iż coś Cię  "ogranicza". Może to kwestia wychowania, nie wiem. Może zechcesz jeszcze być tą dawną, która nie próbuje alkoholu, nie będzie robiła różnych innych głupstw... Mam nadzieję, że tego nie przeczytasz, zanim z Tobą nie porozmawiam w cztery oczy.
Gdy już po rozmowie jednak to przeczytasz, wiedz, że nie chciałam sprawić Ci przykrości. Po to powadzę tego bloga. By lepiej zrozumieć siebie i poukładać wszystko w głowie. 

Liczę na to, że to tylko chwilowe, że może się pomyliłam i wszystko było tylko dlatego, że się długo nie widziałyśmy. I że okaże się, iż nie zechcę z Tobą rozmawiać o tym, co tu napisałam.

Tak to już czasem z ludźmi bywa. Nie złość się na mnie.

środa, 8 sierpnia 2012

My z drugiej połowy XX wieku?

Pamiętam, jak na lekcji polskiego omawialiśmy wiersz Małgorzaty Hillar "My z drugiej połowy XX wieku" i gdy zastanawiałam się, czy przypadkiem nie należę właśnie do "tych z drugiej połowy". Przecież urodziłam się 97 roku, więc jakby nie patrzeć jeszcze XX wiek to był. Niestety, pochłonięta odrabianiem prac domowych, nauką i ciężką pracą związaną z konkursami, już po lekcji moje myśli zepchnęły te dyrdymały na dalszy plan. A wiersz zniknął z pamięci. Dopiero teraz przeszukując internet na niego trafiłam:

My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów

Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi

Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami

Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami

Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce -
umieramy z miłości.


Pomyślałam chwilę nad nim i stwierdziłam, że mam w sobie odrobinkę tych wszystkich cech. Tylko dlaczego? "Wstydzimy się miękkich gestów..."   Ile w tym prawdziwości...Dopiero pisząc na blogu umieram z miłości.
Białe Kocię? Zmartwię Cię.
Dlaczego?
Odchodzę.
Słucham? Ale jak to...  
Nie potrzebujesz już mnie. 
Nie?
Nie. Dasz sobie radę beze mnie.Wpadnę jeszcze kiedyś. Trzymaj się, Kotku.
Do zobaczenia...

czwartek, 2 sierpnia 2012

Pragnienia

Pragnienia

Umysł oblany szarością
grzmiącą ciszą codzienności
wyglądający przez zimną
szklaną szybę za którą
                        zawsze deszcz

nie dostrzega słońca

z każdym oddechem
czuję ból życia
niewypowiedziane słowa
                                marzną

one kaleczą moją duszę

trwam w klepsydrze czasu
gdzie piasek zastygł
drżę na granicy
snu i życia
jestem cieniem

mówią: niezrozumiana dusza

ja nic nie mówię
nikt nic nie wie
ochraniam swoją
                        nadwrażliwą różę

patrzycie ale nie widzicie

maska z uśmiechem
uwiera mnie w usta
rozrywa cienką skórę
po twarzy toczy się
                        kropla krwi

 wolnej, radosnej, niepowtarzalnej.




Białe Kocię, to Twój wiersz?
Mój.

wtorek, 31 lipca 2012

Nawet w głowie meduzy są miłości gruzy

Dziwne. Myślałam, że moje życie jest nudne. Jednak po wysłuchaniu opowieści Ośmiorniczki, stwierdziłam, że jest tragicznie, absurdalnie nudne.
Mój Boże! Mam wrażenie, że przespałam dwa lata mojego nastoletniego życia!

dziecinne udawanie  dorosłej
szukanie tatusia do zabawy w dom
nieśmiałe zaczepki i drżenie ust
przy kolejnym spotkaniu
ciche słowa
zamknięte pod kręconymi wężami
ściskającymi głowę 
- dlaczego każdy zamiera?
staje się sztywny
podobny do kamienia...

zostaję w swoim wnętrzu
spowita szarym szalem
z każdym krokiem
coraz bardziej się łamię

zdziczała, z kotami zespolona
ja, zgorzkniała pani
na wieczność wystawiona

Tak się ma właśnie moja przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
No, no Białe Kocię! Przecież jesteś kotkiem, więc czego się dziwisz...
Tak, wiem. Pewnie dlatego zawsze już będę sama, naiwna, niedoświadczona, a potem stara, przeterminowana, rozeźlona...

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie pamiętasz? Przynajmniej wszystkie uczucia, doświadczenia przed Tobą. I ten gorzki smak miłości również... Mam dla Ciebie wiersz. Spodoba Ci się, spójrz:

Halina Poświatowska
***
Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła żywy organizm
rozkołysała zmysły

odeszła

Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisła
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwą krwi

nie wróciła

Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję - 




Może to i lepiej, że żyję "w niewiedzy". Tak jest łatwiej. Chociaż jak widać,ten  wiersz to pocieszenie dla Tych, którym nie wyszło :) Widać, że można żyć mimo to.


 "You want a love that consumes you. You want passion and adventure, and even a little danger..." The Vampire Diaries <3



poniedziałek, 30 lipca 2012

Artyści, artyści, artyści...

Więcej, więcej!
Kto mówi?
Więcej i więcej, nigdy nie powiem dość!
Białe Kocię?
Tym razem nie. To powiedziała ośmiorniczka, w pewnym sensie. Pomyślałam, że mogę zaspokoić jej pragnienie czytania, pochłaniania wszystkiego, co posiada literki.
A wiesz, w jaki sposób? Wkleję tu swoje opowiadania i niektóre wiersze, które uważam za denne, beznadziejne, dekadenckie. 
Ale ośmiorniczko, czytaj, ogłupiaj swoją dojrzałą duszę tymi bzdetami, które nie powinny wchodzić do Twojego wnętrza.
Najpierw zaprezentuję opowiadanie. Pamiętam, jak czytając go na lekcji moje policzki płonęły krwistą czerwienią, a oczy dziwnie piekły, jakby chciały powiedzieć : "Tak, wiem, że Was to nie obchodzi! Jesteście zimnym, pozbawionym uczuć pokoleniem"
 Białe Kocię, mówisz o "Wspomnieniu życia"?
Sam się przekonasz.
Nie jest tam strasznie ciemno, ale mogłoby być jaśniej. Jest za to ciepło i przytulnie. Niestety, dla mnie to tylko przypomnienie tego, co już nie wróci. Jest dla mnie obcym miejscem, w którym niegdyś czułam się taka szczęśliwa i bezpieczna. Pamiętam, jak kochałam zgłębiać jego historię, czując na ciele gęsią skórkę. Teraz wspomnienia niedawnej przeszłości głęboko zagnieżdżone w moim sercu sprawiają mi fizyczny ból, który ani na sekundę nie maleje. Z każdym dniem zabierają mi coraz więcej odwagi i pewności siebie, z jaką przestąpiłam bramy brzuszka. Tęsknota parzy mnie od środka, niczym roztwór soli uszkadzający wnętrze małej istotki.
Miałam kilka miesięcy na dumanie pod sercem mojej mamy. To nie jest dużo. Inne dzieci spędziły tam aż dziewięć! Zastanawiałam się wtedy, jak wygląda świat. Kim właściwie jestem? Skąd pochodzą te odgłosy? Czy jestem tylko ja i mama? Pamiętam, że od razu pokochałam moją mamusię. Uwielbiałam słuchać jej głosu, kiedy rozmawiała z przyjaciółkami. Delikatnymi kopnięciami chciałam zapewnić ją o mojej bezgranicznej miłości. Strasznie się o nią martwiłam, ponieważ często płakała. Czy to ja byłam przyczyną jej smutku? Nie wiem. Jednak po jakiś dwóch miesiącach od mojego istnienia, zaczęłam się czuć coraz gorzej. Moją mamę chyba ktoś pobił… Czułam się nieswojo. Smuciłam się razem z nią.
I właśnie wtedy nadszedł ten okrutny dzień, kiedy rodzice mi nie pomogli. A ja tak bardzo potrzebowałam pomocy! Zobaczyłam blisko siebie dziwne narzędzie. Ukłuło mnie! Wołałam do mojej mamusi bardzo głośno, ale nie słyszała mnie. Ludzka natura powoli się mnie pozbywała. Cząstka po cząstce, paluszek po paluszku… Traciłam siebie. Próbowałam uciekać, ale ostre narzędzie za każdym razem mnie doganiało, coraz bardziej mnie okaleczając. Gdy nie miałam już rączek ani nóżek zaczęłam wołać do tatusia. Prosiłam go o pomoc. Zapewniałam o swojej miłości. Mówiłam, że będę kochać zawsze, że nie potrzebuję pięknych sukienek. Zadeklarowałam, że będę ich słońcem, jedynym promyczkiem, który rozświetla życie. Myślałam, że uda mi się przetrwać… Chciałam pomachać moim rodzicom, dać jakiś znak, gdzie jestem… Niestety, nie miałam już czym! Małe szczypczyki złapały mnie za główkę… Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie bólu, jaki mi towarzyszył. Naraz straciłam oczy. Wtedy krzyczałam najgłośniej: Mamusiu! Tatusiu! Nie wiem nawet, jak wyglądacie. Już nigdy was nie zobaczę… A czy wy mnie zobaczycie? Już nie spojrzycie w błękitne oczka swojej kruszynki… Nie weźmiecie za rączki… Nie nauczycie chodzić, ale przecież mogę jeszcze żyć! Proszę, nie zabijajcie! Dlaczego mnie nie kochacie? Czy zrobiłam coś złego? Ja będę grzeczna, będę waszym aniołkiem!
Rodzice mi nie pomogli. Broniłam się, jak tylko umiałam, ale przegrałam… I nagle ostrze dotknęło mojego brzuszka, przeszywając serce, które rozprysło jasną krwią.
A potem: umarłam.
Nie wiem, co dalej działo się z moim ciałem. Nie czułam już bólu. Mamo, czy widziałaś gdzieś moje rączki i nóżki? Dostrzegłaś serce, niegdyś bijące tylko dla ciebie?
Postanowiłam wtedy, że będę żyła zawsze blisko mojej mamy. W jej duszy. Powiedziałam sobie, że zrobię to dla niej, bo przecież na pewno mnie kochała. Tylko nie umiała mi pomóc. Cokolwiek się stało, było to od niej niezależne, prawda? Będę do niej przylatywała co noc, ubrana w białą sukienkę, lekko trzepocząc pierzastymi skrzydełkami…

Kiedyś uważałam...no nieważne.
Zaprezentujesz coś jeszcze?
Tak, myślałam o jakimś wierszyku...
Który pokaże, co czułaś, przez co przeszłaś?

***
Brodzę po kolana
w swojej przeciętności

niespełnione ambicje
nie kładą się nocą spać
pełnią wartę przy łóżku
niewzruszone
moją bezsennością

rano dostaję od nich
w twarz
zimnym prysznicem
świadomości

zirytowana
wtapiam się w szarość
dnia

a ból goryczy
rozsadza mi czaszkę
znikam.

Napisałam ten wiersz, po mojej prywatnej porażce, jadąc samochodem. Byłam na siebie wściekła, ogólnie mówiąc. Czułam do siebie odrazę i taką głupią bezsilność...

Na dzisiaj to wszystko. 
PS: Mam nadzieję, że Ośmiorniczka poczuła ukłucie żalu dla mojego niespełnionego "talentu", którego nie ma.
  

Surprise!

Spotkanie po latach. Na stacji, na peronie? Nie... W naszych własnych głowach. Docieramy do własnych wspomnień, do przemyśleń, dochodzimy do wniosków. I nagle okazuje się, że to, czego szukaliśmy było tuż obok. 
Ośmiorniczko? Cieszę się, że na nowo Cię odkryłam. Zapomniałam już, jak to jest, gdy ktoś tak samo zawile pojmuje. To zupełnie tak,jakbyś rozmawiała z własnym odbiciem w lustrze, tylko o trochę innych barwach. Podoba mi się ta koncepcja.
Białe Kocię? Kim jest Ośmiorniczka?
Nasza nowa blogerka o ciekawym spojrzeniu na świat, która również ma problemy sercowe, pytania egzystencjalne, a ból istnienia zapewne też jest jej bliski. To będzie moja przyjaciółka-artystka. Mój prywatny terapeuta. To taka znajomość na dłuższe lata. Spotkania w kawiarniach przy herbacie (bo kawy nie cierpię), długie rozmowy, gdy musimy wybrać jedną z dróg, a wreszcie listy, które chciałabym wysyłać w "realu", a nie tylko przez facebookowy czat. A to wszystko przez kilka lat w jednej klasie.
W takim razie ja też muszę powitać Ośmiorniczkę. Jeśli chciałaby porady, niech pisze w komentarzach, a wtedy wspólnie z Białym Kociątkiem obmyślimy nowy temat posta. 
Tak, tak, to dobry pomysł. Jeśli ktokolwiek chce porady, niech pisze.

Jestem jednak pewny, Białe Kocię, że jest jeszcze inny powód, dla którego napisałaś?
Och, oczywiście.  Odnalazłam w swojej biblioteczce tomik poezji Leopolda Staffa. Zachwyciły mnie jego wiersze, skłoniły do refleksji. Niektóre otworzyły oczy. A jeszcze inne idealnie pasowały do kilku rozdziałów mojej początkującej "powieści" i  wprawiły w stan zadumy.

"Melancholia"
W komnacie więdną w wazie róże.
Przez okno wleciał ptak skrzydlaty -
Z trzepotem pierzchnął, znikł w lazurze...
Samotne, wpółomdlałe kwiaty
Posiały płatki senne, duże
Na puch kobierca w mrok komnaty... 












niedziela, 22 lipca 2012

Powroty

Wiesz co? Wróciłam.
Ależ skąd moje Białe Kocię?
Znad Bałtyku. Było pięknie, choć pogoda nie dopisała.
   Szłam brzegiem morza, wpatrywałam się w chmury i myślałam o swojej przyszłości. To brzmi banalnie, wiem, ale właśnie to robiłam. Zastanawiałam się, czy los będzie mi tak łaskawy i podaruje mi w prezencie miłość osoby, którą tak baardzo lubię. Doszłam do wniosku, że nie będę go(los) o nic prosić. Lepiej jeśli sam uzna, że będzie to dla mnie korzystne i że właśnie to zechce mi podarować na te wakacje.
To rozsądne. Jeśli nic się nie wydarzy, nie będziesz miała pretensji, a jeśli stanie się to, czego pragniesz, będziesz całowała piękne stopy Fortuny. 
Wiem. I doszłam do jeszcze jednego wniosku. Cokolwiek się będzie działo, ja dam radę zrobić wszystko. Jestem pewna, że jeśli się czegoś bardzo chce, to cały wszechświat ci sprzyja. Ze mną jest podobnie. Dostaję zawsze to,czego chcę. No prawie zawsze...chyba że ta reguła rozmywa się w sferze miłości.
    Idę sprzątnąć pokój. Mam tak wielki bałagan, że nie mieści mi się to w głowie. Ten bałagan zamieni się w istny pałac porządku. A zaczynam już dzisiaj. Właśnie teraz.
I bardzo dobrze Białe Kocię. Trzymam za ciebie kciuki.
Do zobaczenia !
 


wtorek, 3 lipca 2012

Sytuacja opanowana

Co cię sprowadza?
Chcę ci powiedzieć, że już wszystko w porządku. Miałam średnią  5.2 . To chyba źle nie jest jak na gimnazjum. Wielkie zakończenie roku szkolnego nie przeszło obojęnie. Brałam udział w uroczystości i "dziwnie" się złożyło, że miałam śpiewać "Ale to już było..." Maryli Rodowicz. Oczywiście, coś musiało pójść nie tak. Pani zapomniała dać pendrive z podkładem, a gdy w trakcie przedstwienia chłopak po niego przyszedł, okazało się, że coś nie działa. I musiałam śpiewać acapella. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dałam radę, a wszyscy bili mi brawo. Koleżanki i koledzy mówili mi, że pięknie śpiewam. Ach, nigdy nie zapomnę pewnego uśmiechu i złotych oczu, które wpatrywały się w moją zestresowaną twarz. Te oczy będą mi się śnić do końca życia.
Czyje oczy?
Nie bądź taki ciekawski...
 A ty może będziesz milsza?
 Te oczy są po prostu zbyt piękne. Nie zdradzę ci tej tajemnicy. Oczy te to czyste złoto zmieszane z lepkim miodem, skropione kroplą zielonej nadziei i szaleństwa. I takie malutkie iskierki, które potrafią powiedzieć więcej niż słowa. Przyjaciele mówią mi, że ja też mam takie iskierki. Lecz tylko czasem, gdy patrzę się na określoną osobę...
 Bardzo  go kochasz?
Przecież o nikim nie powiedziałam ;-)  Idę. Może wreszcie napiszę tę książkę, o której tyle każdemu nawijam?


poniedziałek, 11 czerwca 2012

Znowu źle?

Właśnie siedzę w szkolnej bibliotece. Jestem na "przygotowaniu" do pewnego dziwnego konkursu. Siedzę obok koleżanki, która czegoś się uczy. Nawet nie wie, że właśnie piszę ten post.
Może zdradzisz mi dlaczego piszesz właśnie w tym momencie?
Wszystko ci zdradzę, bo znowu ( po raz kolejny) świat  się wali. Dlaczego akurat przed końcem roku? Wiesz, co się stało? Przyszły wyniki z próbnego testu gimnazjalnego. I wiesz co?! Mam ochotę krzyczeć. Gdyby nie to, że jestem w bibliotece, a wokół mnie siedzą ludzie, wstałabym i wpadłabym w histerię. Jak spojrzę rodzicom w oczy? A co jeśli dowie się tego moja kochana nauczycielka?
Tak. Ja zawaliłam test z polskiego.  Z mojego najdroższego przedmiotu...Na 30 punktów miałam 25! A najgorsze jest to, że inni napisali lepiej! Jak ja to zrobiłam? Jak mogłam być taka głupia!  O fu!
 Co się stało?!
Moi koledzy przy drugim stoliku oglądają jakieś filmy pornograficzne. Jezu... Co się dzieje z tym światem?! Nie da się zmienić rzeczywistości. Mogę tylko nosić różowe okulary i udawać, że wszystko układa się jak najlepiej. Ale stop!
Nie można tak myśleć.
Nie wolno myśleć negatywnie, prawda?
Masz rację. Przykro mi, że ludzie robią takie rzeczy, zwłaszcza w twojej obecności. Czujesz, że do nich nie pasujesz, prawda? 
Dokładnie. Nienawidzę ludzi. Zawiodłam się już na zbyt wielu osobach. A następni wciąż na nowo mnie zaskakują. I bynajmniej nie pozytywnie. Zmęczyłam się tym życiem. To strasznie przytłaczające...
 Mówisz o tym życiu, kiedy musisz dawać z siebie wszystko, a nie dostajesz nic w zamian?
Tak, dokładnie. Mówię o życiu, kiedy wydaje ci się, że złapałeś Boga za nogi, a nagle okazuje się, że jesteś daleko w tyle, że tak naprawdę jesteś...
...do niczego...
Do niczego.

"Smutek jest drzewem, a jego owocami łzy"Ioannis Filimon





sobota, 2 czerwca 2012

In the mirror I see... nobody.

"Dusza"  by Białe Kocię

 Cieszę się, że żyję. To jedyne co jest radosne. Żyję. To takie proste i zarazem trudne do zrozumienia... Mogę się dzisiaj do kogoś uśmiechać, jutro przez tę osobę płakać. A za kilkanaście lat nie będzie to miało żadnego znaczenia. Tak,to jest działanie czasu.
 Czasem zastanawiam się, dlaczego mam kręcone włosy i niebieskie oczy. A dlaczego nie mam np. rudych włosów i złotych oczu? Dlaczego mam taką figurę a nie inną? Dlaczego moje życie wygląda tak, a innych inaczej?

Witaj Białę Kocię. Co u ciebie? Milczysz?
 Nie, nie milczę. Zastanawiam się nad tym wszystkim. Nad ludźmi,  których wydaje mi się, że kocham.
Wydaje ci się?
Wiesz, te nastoletnie miłości... Porozmawiaj ze mną o czymś innym.
Pamiętnik jest od tego, żeby słuchać. Czy to nie ty powinnaś ze mną rozmawiać?
Dzisiaj widzisz, jest inaczej. Ale dobrze, masz rację. Powinnam wyjawić ci swoje żale i odejść od ciebie niewzruszona, zapominając o naszym spotkaniu. Ale widzisz, nie mogę! Wszystko jest takie dziwne. Ja też jestem dziwna.
To na czym polega problem? 
Przepraszam. Nie chcę o tym pisać.  Może powiem Ci za to o pewnej mojej koleżance? Ostatnio dowiedziałam się od niej, że jestem mądra(ach,  wiem, że się śmiejesz - to zupełnie jak ja!). Ale tak, przeczytała kilka postów i powiedziała: "ale jesteś mądra". Była przy tym stwierdzeniu strasznie zabawna, ale pomyślałam, że chociaż raz nie będę się z nią długo sprzeczać. Powiedziała to jak najbardziej poważnie. I w dodatku dodała: "chciałabym tak umieć ".  Nie sądzisz, że warto żyć dla takich chwil?
 To miłe z Jej strony. Każdy lubi, gdy się go podziwia i akceptuje. W dzisiejszych czasach trudno o osoby, które powiedzą takie rzeczy. Bo widzisz, Białe Kocię, ten świat nie jest całkiem kolorowy...
Wiem, zauważyłam. W miarę dorastania coraz bardziej blaknie i staje się szary. Ale nie przesadzajmy! To, że świat wokół taki jest, wcale nie znaczy, że nasze życie jest czarne! Moja dusza jest przecież kolorowa!
Kolorowa? Ten obraz pokazuje Twoją duszę, prawda? Widzę kolory...ale widzę czerwone strużki. Czy przypadkiem nie symbolizują krwi?
Jesteś zbyt dociekliwy. Masz rację, to obraz mojej duszy. Jest to pewnego rodzaju abstrakcja. Tylko nieliczni mogą ją zrozumieć. Może  na tym przystaniemy?
 Jesteś niemiła. Tylko próbowałem ci pomóc. Lepiej żebyś wyrzuciła to,co cię dręczy.
No chyba nie tutaj?! Zresztą już to zrobiłam. I wiesz co? Życie jest zaskakujące. A miłość  dzisiaj nic nie znaczy...  Uciekam.

" Straciłam Cię bezpowrotnie? Proszę, zakochaj się ostatni raz!"

niedziela, 27 maja 2012

The future? My future?

Cieszę się, że istnieje ten  blog. Jest chyba jedynym blogiem,jakiego nie porzucę. Szkoda, że nikt go nie komentuje, ale widać nie jest tak popularny...albo nie ma co tu komentować ;-)  Trudno. Może z czasem znajdę jakąś inną stronę oferującą równie ładnego bloga i tam będę miała więcej czytelników.
Tymczasem. Jutro znowu czeka mnie szkoła, a jeszcze dzisiaj muszę się uczyć na kartkówkę z techniki...Jak ja nienawidzę tego przedmiotu!

Białe Kocię, co powiesz? Znowu napiszesz o wakacjach?Nie, nie napiszę. Tym razem powiem, że irytują mnie ludzie. W żadnym z nas nie ma prawdy, tylko kluczenie, fałsz, żałosne intrygi. Nawet we mnie. Choćby nie wiem,jak się starać mądrość się gdzieś gubi. Zanika. I pojawia się ludzka głupota, słabość, uległość. Ale ja się nie poddam. Nie będę kolejną głupią nastolatką.
Trzeba walczyć z pospolitą głupotą. Trzeba się wybić. Zgodzisz się? 
Jak najbardziej.  Wybij się ze mną, pamiętniku. Nie gryzę...Szkoda, że tylko nieliczni znają mnie naprawdę. Może moje życie nie byłoby samotne....Jeśli wiesz, o jaką samotność mi chodzi.
Tak,tak...Chodzi ci o tę samotność, kiedy znużona wracasz ze szkoły i parzysz herbatę. Tylko dla siebie. Przypominasz sobie o niej,gdy oglądasz film,na którym para zakochanych idzie do kina. Czujesz w sobie tęsknotę za uwolnieniem się od tej samotności, kiedy spacerujesz ścieżką i widzisz dwoje ludzi siedzących na ławce? Och, żebyś wiedział, jak bardzo masz rację. Dokładnie o to mi chodziło.


" Spójrz w mo­je oczy, a zo­baczysz moją duszę i po­kochaj taką, jaką jestem..."

sobota, 26 maja 2012

Końcówka




Będzie dobrze. Jestem pewna, że będzie dobrze. Zdam szkołę z najwyższą średnią - wiem, że mi się uda. A potem nareszcie będą wakacje. Tylko dlaczego tak dłuży się ten czas?!
Wraz z rozpoczęciem wakacji zabiorę się za pisanie powieści. Tak. Napiszę ją. Choćby nie wiem co. Zobaczysz, że wreszcie ujrzysz ją na półce w Empiku! To moje największe marzenie. Napisanie książki, wydanie jej, a następnie trzymanie nowej,oprawionej w piękną okładkę. Swoją własną książkę. I wdychanie zapachu nowości!
Jak ja chcę wakacje...
Wytrwajmy <3

poniedziałek, 14 maja 2012

Trupiarnia

Zacznę może od tego, że mam dosyć świata, w którym w przeciągu zaledwie kilku tygodni zmarło w moim kręgu więcej niż 6 osób. Najpierw była to prababcia. Po niej śmierć potoczyła się lawiną i zakryła moją radość z każdego dnia.
Kolejnym człowiekiem, którego nie ma wśród moich bliskich jest ojciec pewnego dalekiego wujka. Kolejni - to sąsiedzi i bliscy przyjaciele mojej rodziny.
Powiedz mi, dlaczego tak właśnie musi być? Dlaczego muszę patrzeć jak wszyscy wokół umierają? W dodatku mój dziadek się chyba załamał. Mam z nim najlepszy kontakt z całej rodziny - zresztą ja z osobami starszymi zawsze jestem w najlepszych stosunkach - i ostatnio padło z jego ust pytanie" Ciekawe, kto będzie następny?"
Ja nie chcę o tym myśleć. To jest tak przerażające...Chciałabym prosić Boga o swoją śmierć. Niestety, mam pewne skrupuły - jak znieśliby to rodzice?!
A czy Ty boisz się śmierci? Ja się nie boję. Śmierć jest dla mnie wyzwoleniem, jest uwolnieniem od węzłów życia. Gdy nadejdzie już mój czas - przyjmę śmierć bez żadnych zastrzeżeń.
No, no Białe Kociątko...Aż tak śpieszno ci do trumny? Ależ skąd. Po prostu jestem przygotowana. I chyba coś zrozumiałam. Poza tym, już wcześniej chciałam się zabić, nie pamiętasz? No tak. Nie mogłeś pamiętać. Nie pisałam o tym nigdzie, nawet na starym blogu... Nawet ja pamiętam to jak przez mgłę. Wiem tylko, że to był jeden z najgorszych okresów w moim życiu.


Masz dla mnie radę? Co mam zrobić? Bo ja nie widzę już radości. Jedyną moją odskocznią są książki. Świat, który mam pod kontrolą. Wystarczy zamknąć książkę, by nie oglądać strasznych rzeczy. Gdyby jednak szanowny pamiętnik zechciał odpowiedzieć, Białemu Kociątku zrobiłoby się na pewno miło.



"...i całował ją czule po martwych płatkach powiek...."

sobota, 5 maja 2012

W uszach maj



Dzisiejszy sobotni dzień od rana naznaczony był czymś złym.Nie, przy moim łóżku nie mogło czaić się zło. Łóżko to oaza spokoju. Jednak jakaś tajemnicza energia wibrowała wewnątrz mnie i napierała ilekroć pomyślałam o czymś pożytecznym. Nie chciało mi się zupełnie nic. Stałaś się prawdziwym białym kociątkiem - pomyślałam, leżąc na łóżku i uśmiechnęłam się sama do siebie. Ale potem uświadomiłam sobie, jakie będą skutki mojego dzisiejszego nicnieróbstwa.
W poniedziałek co prawda szkoła mnie ominie, ponieważ idę do kontroli do lekarza, ale we wtorek maszeruję śmiało w nowej granatowej (lekko kobaltowo-atrmanetowej) sukience (o ile pogoda będzie sprzyjała)  i mam zamiar poumawiać się na zaliczenie sprawdzianów, które mnie ominęły. Nie myśl sobie,  że specjalnie nie szłam do szkoły..Zawsze coś mi wypadało - a to odbiór nagrody, a to jakiś konkurs...Nazbierało się tego co niemiara. I trzeba jak najszybciej te zaległości nadrobić.

Pogoda dzisiejsza na Lubelszczyźnie nie nastrajała optymistycznie do nauki. Wręcz przeciwnie. Zdawało mi się, że każde okno krzyczało ile sił w szklanych płucach: zostaw fizykę w spokoju! I tak jej  nie pojmiesz!Ale co poradzić...Skończyło się na tym, że poczytałam podręcznik i czekam,aż tata skończy pracę.

Może ciekawi Cię, dlaczego nazywam się Białe Kocię? Z chęcią powiedziałabym Ci, że ciekawi mnie to również, ale będę milsza i powiem, że pomysł na mój pseudonim przyszedł po przeczytaniu książki, w której pewien przystojny mężczyzna powiedział o  dziewczynie: "Nasze słodkie, białe kocię..."
Od  tamtej pory w głowie widziałam tylko Ją - idealną kobietę (choć można by się skusić i nazwać ją famme fatale), która była uosobieniem wdzięku kociątka: niewinności i elegancji.
Ja tymczasem się skuszę i zapytam: Kto ogląda The Vampire Diaries? ;-)

Ten dzień się jeszcze nie skończył. Mam pewne przypuszczenia - nie zdarzy się dziś nic godnego uwagi.
Ale czy to źle? Ja uważam, że to bardzo dobrze. Wiem, że uczucia zarówno złe jak i dobre stanowią o naszym człowieczeństwie. Cierpienie pokazuje, że jesteśmy ludźmi tak samo, jak miłość. Jednak potrzebne są każdemu takie majowe dni, kiedy nie słyszy się smutnych wieści o śmierci, ani nie raduje się z powodu cudownych stopni. To dzień neutralny. Nic nie wnoszący,ale też nic nie zabierający.
Nie wiem,czy można nadać mu miano dobrego (skoro nic nie wnosi), ale nie jest złym dniem. Niech więc taki pozostanie.

Trzymaj dni w dłoniach i nie pozwalaj im uciekać!




piątek, 4 maja 2012

Kwitną drzewa...

Kwitną drzewa, słonko świeci, a ja...
Ale zacznę może od...najlepiej od początku.
Znalazłeś się w "Ogrodzie Snów", nieprawdaż? Za pewne przeczytałeś szybko
"o mnie" i nie możesz się połapać o co chodzi, albo wręcz przeciwnie: w lot pojąłeś metaforę oplecioną epitetami i albo z zaciekawieniem chcesz przeczytać post, albo z lekkim wstrętem rzucasz okiem w tę stronę.  Jeśli bardzo będę Cię irytowała - po prostu zamkniesz okno i niewzruszony powrócisz do swojego codziennego rytmu. Jednak skoro zaszedłeś już tak daleko, to czuj się zaszczycony - niewielu chciało się to pewnie czytać. Być może nie zostaniesz na długo. Będziesz zbyt znudzony, by zagłębiać się w filozofię Białej Kotki? To jest wielce prawdopodobne.

Może się zdziwisz (tak,wiem - to będzie paradoks), ale pamiętaj, że ostrzegałam Cię przed czytaniem tego pamiętnika. Jeśli już jednak zaczniesz czytać te pokrętne myśli Kociątka, nie będziesz mógł się uwolnić od dręczących Cię myśli albo też (nawet!) koszmarów sennych.

Jeśli wciąż tu trwasz - cieszę się. W takim razie jesteś ciekawym świata człowiekiem, z niebanalną odwagą, a być może także inteligencją. Zapraszam Cię w długą podróż. Tak długą, jak moje życie.


directxKursory na stronę