niedziela, 21 października 2012

Sen

       Zmieniłam się chyba. Stałam się bardziej cicha i przestałam zwracać uwagę na ludzi. Odrzuciłam tych, którzy byli względem mnie nie fair i nastawiłam się na dawanie dobra tym,którzy na to zasługują. Zmiany nie tylko miały odzwierciedlenie w moim sposobie myślenia,ale także w kontaktach z innymi ludźmi.
   
         Zdaje mi się, że ewidentnie zakończyłam pewną przyjaźń. Zbyt wiele jej wybaczałam i miałam nadzieję, że robię coś dobrego. Jednakże myliłam się z deka, a rezultatów brak. Nie chodzi tu o to,że nie miałam jakiś korzyści dla siebie,bo przecież nie o to chodzi nie samolubnemu człowiekowi, ale że moje poglądy nie zmniejszyły "dorosłych" zapędów mojej koleżanki. Już nie mówię tu nawet o alkoholu. To nawet nie chodzi o to, czy mnie okłamała. Zdaje się, że historia zatoczyła koło, że ja sama znalazłam się w punkcie wyjścia. Za kilka tygodni wraca moja kochana polonistka, a koleżanka stała się dokładnie tak wredna,perfidna i chamska, jak na początku naszej znajomości. Nic nie zostało z tego,do czego razem dążyłyśmy ani co razem zbudowałyśmy. Wszystko się rozsypało.Ale może właśnie tak miało być, bo nie można zmienić prawdziwej natury człowieka. A ja o tym doskonale wiedziałam, ale udawałam, że nic nie słyszę...

    Chcę podziękować Ośmiorniczce. Chciałam napisać komentarz,ale po setnej nieudanej próbie stwierdziłam, że jest coś nie tak z moim komputerem. Przepraszam. Wiedz tylko, że regularnie czytuję Twojego bloga i często o Tobie myślę. Brakuje mi kogoś z kim mogę się spotkać - tak jak tego pamiętnego dnia w parku,kiedy opowiedziałaś mi pół historii swojego życia. Żałuję, że nie mam czasu i że nie chodzimy do jednej klasy. Jestem pewna, że wtedy bym się odnalazła. Tymczasem klasa traktuje mnie jak intruza(zresztą chyba słusznie), przed którym trzeba milczeć, bo a nóż widelec pójdę do jakiejś nauczycielki i powiem o narkotykach? Tak,tak. U nas to już się zaczęło. Myślałam, że są przynajmniej trochę mądrzejsi. Ale jednak nie. Znów się myliłam.

W szkole jest na razie dobrze. Powoli wychodzę na prostą. Przeszłam do drugiego etapu olimpiady polonistycznej. Jedyny plus w moim marnym życiu. A wiesz, co mi się śniło?
  Siedziałam pod wielkim drzewem na moim osiedlu w upalne lato. Obok mnie byli moi rodzice i siostra. Nieoczekiwanie z nieba zaczęły spadać meteoryty, a do naszych uszu dobiegł  dźwięk trąb. Uciekaliśmy jak najszybciej przed deszczem spadających kamieni, gdy nagle zobaczyliśmy przed sobą ogromny kościół. Weszliśmy do niego, a siostra spytała mnie,czy to już jest koniec świata.
- No przecież nie sen - odpowiedziałam.Byłam jednak zdziwiona. Koniec? Już? Ale to dobrze. Mogę już przestać żyć na Ziemi.
Nagle poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Co jeśli nie pójdę do nieba? Czy na pewno dobrze żyłam? 
Usiedliśmy w ławce. Wszędzie wokół widziałam znajome twarze: nauczyciele,dzieci, uczniowie,rodziny. Wszyscy przejęci i zdezorientowani. Nie przypuszczałam, że dzień sądu ostatecznego nadejdzie tak szybko. 
I właśnie wtedy Go ujrzałam. Jezus stał  tam, gdzie powinien być ołtarz i uśmiechał się do wszystkich. W sercu poczułam tak wielką radość. Miłość ogarnęła mnie doszczętnie. A On - wielki i miłosierny - stał i nauczał. I uśmiechał się tak życzliwie. A ja poczułam łzy radości i uwielbienia dla czystej miłości Pana.
Obudziłam się nagle. Otworzyłam oczy i ujrzałam ciemność. Była noc. Nie mogłam uwierzyć, że to był sen. Wszystko czułam tak realistycznie. Wszystko było takie prawdziwe... I zastanawiałam się, czy ten sen coś oznaczał albo mnie ostrzegał.

Na drugi dzień mama powiedziała mi, że razem z tatą oglądała w nocy film o przepowiedniach. Mówiła, że wszystko się teraz sprawdza. Że świat nawiedzają kataklizmy,które miały nawiedzać. Że tam,gdzie jest zimno będzie ciepło,a tam gdzie ciepło zimno...I wszystko się dzieje. Ale zobaczymy. Ja chciałabym strasznie, żeby to nastąpiło.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

directxKursory na stronę