piątek, 25 października 2013

Z depresją, nerwicą i lękiem

Tydzień minął. Minął. zawaliłam sprawdzian z angielskiego i sprawdzian z chemii. Ale co tam, co najmniej 3 będzie: zdam. Nie mogę sobie tego darować. Ostatnio tak opuściłam się w tej nauce, że koszmar. I nie jest to tak, że się nie da. Ja w głębi duszy wiem, że jakbym chciała, to bym mogła. Tylko mi się już po prostu nie chce. Nie widzę sensu w tym życiu. Wszystko jest tylko marnością - niczym więcej. Po co się starać, Bóg wie jak żyć, jak i tak każdy skończy tak samo? Będę gniła pod stertą ziemi. I wcale nie jest mi z tego powodu smutno. Tylko żałuję, że ciągle dostaję od tego życia po tyłku. Fakt, wygrałam konkurs. Fakt - zgarnęłam dwie szóstki, a z polskiego mam same piąteczki no i tę szóstkę. Ale co mi po piątce z informatyki, edb, polskiego, geografii i religii czy niemieckiego i fizyki, gdy mam dwa z historii i 3+ z wosu? Gdy mam jeszcze inne trójeczki ( no tych to na razie około 3) oraz czwórki. Co mi po tych piątkach... Nie mam jakiegoś powera, brak mi motywacji, celu, który mogłabym osiągnąć, kogoś, dla kogo mogłabym żyć. Nie mam ochoty na nic. Nawet jeść mi się nie chce, co jest w moim przypadku baaardzo dziwne. Głowa mnie boli non stop. I albo padam albo nie mogę zasnąć. I albo śpię albo się budzę z koszmarami. Drżą mi dłonie, mam ochotę ryczeć i muszę się nieustannie powstrzymywać od rozklejenia. No i powiedzcie, że to nie jest jakaś nerwica czy cholera inna...
Ja już naprawdę nie wiem,jak sobie poradzić z tym życiem, które straciło kolory. Które jest jak suchy piasek, a każde ziarenko to dzień. Ludzie są nieprzyjemni. Powinnam odkryć to dawno, ale miałam po prostu szczęście. A teraz na reszcie spotkałam się z prawdziwym życiem, które jest brutalne i okrutne. Jak tu dorosnąć, kiedy jest się już starcem?

poniedziałek, 14 października 2013

Świat w okresie międzywojennym. Czyli o humanie na biolchemie

Nie żebym się skarżyła, płakała, nie rozumiała, nie. Ja po prostu nie jestem w stanie polubić historii, którą - wydaje mi się - że mam niczym rozszerzoną. Myślałam, że jakoś ją przetrwam, dając z siebie co nie co, że będą 4. Ale nie, przecież to doktor, jego przedmiot to jest bóstwo, które się wielbi, a on i tak jest dobry, przecież łagodnie ocenia...Nigdy nie myślałam, że na biol chemie będę się uczyć historii więcej niż chemii czy biologii. Poszłam na biol chem, bo wiedziałam, że rozszerzonej historii nie przeżyję, bo zginę na którejś ze stron zapisanych maczkiem, nie, raczej czarnym makiem, który wbija się gdzieś w umysł, blokując zapamiętywanie. Jednak mnie dopadła. Nie ucieknę przed tobą,prawda? O zgrozo, ty jesteś jak noc czarna, jak dno nieskończonej czeluści, atmosfera na Jowiszu, jak Czarna dziura w Galaktyce, pochłaniająca wszystko i wszystkich. Drżę przed tobą w każdy czwartek, potykam się o bruk chodników, podążając do bram Unii, wiedząc, że za kilka godzin stanę z tobą OKO W OKO. A oczy twoje jak dwa ognie, które żarzą się ciemnym blaskiem na mój widok. Ręce twoje jak ręce zboczeńca, zabierają mi radość, którą powinnam czerpać z nauki. Przez to katuszami wydają się godziny spędzone nam książkami, z zamiarem pogłębiania wiedzy.

Ale nic to, pokłonię ci się, z drwiną na ustach, pójdę wchłonąć 50 stron, choćbym miała je wyryć na pamięć, na kamiennych tabliczkach mojego mózgu.

Mam nadzieję, że już rozumiecie, co dla mnie oznacza "Historia"....
Pozdrawiam

PS: Wczoraj byłam na koncercie na KULu i zajęłam I miejsce w konkursie literackim! :) Widać mnie nawet przez chwilę w panoramie! :)

piątek, 11 października 2013

Czechy, pierścionki i poziom niżej morza

Wczoraj wróciłam z czterodniowej wycieczki do Czech. Pomijając żałosne szepty za moimi plecami, schlanie się (inaczej powiedzieć nie można) niektórych dziewczyn z całej tej popieprzonej klasy oraz chodzenie tychże osobników po belkach w rozsypujących się domkach, brak prądu w ostatni dzień oraz siedmiogodzinną jazdę na miejsce, było naprawdę świetnie. Wraz ze swoją grupą pięknych i mądrych ( niczym wielka idealna rodzina Cullenów) zachwycałyśmy się przepaściami i skałami, na które trzeba było się wspinać. Opracowywałyśmy Plan "Ignore", który w moim przypadku sprawdzał się świetnie. Szkoda, że niektóre z nas tak bardzo chcą zyskać sympatię Młodych i Głupich - ja uważam, że to może tylko pogorszyć wszystko, lepiej po prostu nie pakować się tam,gdzie nas nie chcą. Owszem, musicie wiedzieć, że byłam na językach grupki osób i to jeszcze bardzo bezczelnych językach. Doszło do tego, że usłyszałam swoje nazwisko, gdy siedziałam w autokarze, aż chyba żałuję, że nie słuchałam, o co chodziło. Ale miło to nie brzmiało. Chodziło o jakąś "idealność". No cóż, mogę tylko współczuć, że mają aż takie kompleksy. Najgorzej miały dwie inne dziewczyny - im to szczerze współczuję. Ta cholerna grupa zrytych łbów rzucała w ich domek kamienie i wspinała się na ich dach. Ich złośliwość nie zna granic. To może tylko ich wiek - chociaż to raczej nie on gra tu główną rolę - gimbaza to po prostu stan umysłu. A co gdybyście musieli całą drogę siedzieć niedaleko tej cholernej grupy, która cały czas darła mordy i rozmawiała o sraniu i rzyganiu? Tak, naprawdę, nie będę przytaczać ich błyskotliwych myśli, ponieważ nie okażę tu żadnego poziomu, żadnej kultury, którą chcę jednak jeszcze zachować.
Ale właśnie tak było - jeśli to można sobie wyobrazić - że robiło naprawdę nieprzyjemnie.

Poza tymi małymi epizodami, zrobiłyśmy sobie śliczne zdjęcia, które wrzucę na fejsa, żeby pochwalić się moim prawdziwym przyjaciołom. Na poziomie. Którzy nie leżą na wznak i zaczynają dusić się swoimi wymiocinami (dobrze, że nie doszło do katastrofy). Z wycieczki zostaną mi pierścionki, które kupiłam sobie w Centrum Olimpia w Czechach. Pozdrawiam Was i mam nadzieję, że Wasze życie nie będzie przypominało mojego. A te głupie pin*y (bo inaczej tego nazwać nie można) niech żyją swoim marnym życiem, którego nikt nie powinien oglądać.
directxKursory na stronę