poniedziałek, 14 października 2013

Świat w okresie międzywojennym. Czyli o humanie na biolchemie

Nie żebym się skarżyła, płakała, nie rozumiała, nie. Ja po prostu nie jestem w stanie polubić historii, którą - wydaje mi się - że mam niczym rozszerzoną. Myślałam, że jakoś ją przetrwam, dając z siebie co nie co, że będą 4. Ale nie, przecież to doktor, jego przedmiot to jest bóstwo, które się wielbi, a on i tak jest dobry, przecież łagodnie ocenia...Nigdy nie myślałam, że na biol chemie będę się uczyć historii więcej niż chemii czy biologii. Poszłam na biol chem, bo wiedziałam, że rozszerzonej historii nie przeżyję, bo zginę na którejś ze stron zapisanych maczkiem, nie, raczej czarnym makiem, który wbija się gdzieś w umysł, blokując zapamiętywanie. Jednak mnie dopadła. Nie ucieknę przed tobą,prawda? O zgrozo, ty jesteś jak noc czarna, jak dno nieskończonej czeluści, atmosfera na Jowiszu, jak Czarna dziura w Galaktyce, pochłaniająca wszystko i wszystkich. Drżę przed tobą w każdy czwartek, potykam się o bruk chodników, podążając do bram Unii, wiedząc, że za kilka godzin stanę z tobą OKO W OKO. A oczy twoje jak dwa ognie, które żarzą się ciemnym blaskiem na mój widok. Ręce twoje jak ręce zboczeńca, zabierają mi radość, którą powinnam czerpać z nauki. Przez to katuszami wydają się godziny spędzone nam książkami, z zamiarem pogłębiania wiedzy.

Ale nic to, pokłonię ci się, z drwiną na ustach, pójdę wchłonąć 50 stron, choćbym miała je wyryć na pamięć, na kamiennych tabliczkach mojego mózgu.

Mam nadzieję, że już rozumiecie, co dla mnie oznacza "Historia"....
Pozdrawiam

PS: Wczoraj byłam na koncercie na KULu i zajęłam I miejsce w konkursie literackim! :) Widać mnie nawet przez chwilę w panoramie! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

directxKursory na stronę