piątek, 11 października 2013

Czechy, pierścionki i poziom niżej morza

Wczoraj wróciłam z czterodniowej wycieczki do Czech. Pomijając żałosne szepty za moimi plecami, schlanie się (inaczej powiedzieć nie można) niektórych dziewczyn z całej tej popieprzonej klasy oraz chodzenie tychże osobników po belkach w rozsypujących się domkach, brak prądu w ostatni dzień oraz siedmiogodzinną jazdę na miejsce, było naprawdę świetnie. Wraz ze swoją grupą pięknych i mądrych ( niczym wielka idealna rodzina Cullenów) zachwycałyśmy się przepaściami i skałami, na które trzeba było się wspinać. Opracowywałyśmy Plan "Ignore", który w moim przypadku sprawdzał się świetnie. Szkoda, że niektóre z nas tak bardzo chcą zyskać sympatię Młodych i Głupich - ja uważam, że to może tylko pogorszyć wszystko, lepiej po prostu nie pakować się tam,gdzie nas nie chcą. Owszem, musicie wiedzieć, że byłam na językach grupki osób i to jeszcze bardzo bezczelnych językach. Doszło do tego, że usłyszałam swoje nazwisko, gdy siedziałam w autokarze, aż chyba żałuję, że nie słuchałam, o co chodziło. Ale miło to nie brzmiało. Chodziło o jakąś "idealność". No cóż, mogę tylko współczuć, że mają aż takie kompleksy. Najgorzej miały dwie inne dziewczyny - im to szczerze współczuję. Ta cholerna grupa zrytych łbów rzucała w ich domek kamienie i wspinała się na ich dach. Ich złośliwość nie zna granic. To może tylko ich wiek - chociaż to raczej nie on gra tu główną rolę - gimbaza to po prostu stan umysłu. A co gdybyście musieli całą drogę siedzieć niedaleko tej cholernej grupy, która cały czas darła mordy i rozmawiała o sraniu i rzyganiu? Tak, naprawdę, nie będę przytaczać ich błyskotliwych myśli, ponieważ nie okażę tu żadnego poziomu, żadnej kultury, którą chcę jednak jeszcze zachować.
Ale właśnie tak było - jeśli to można sobie wyobrazić - że robiło naprawdę nieprzyjemnie.

Poza tymi małymi epizodami, zrobiłyśmy sobie śliczne zdjęcia, które wrzucę na fejsa, żeby pochwalić się moim prawdziwym przyjaciołom. Na poziomie. Którzy nie leżą na wznak i zaczynają dusić się swoimi wymiocinami (dobrze, że nie doszło do katastrofy). Z wycieczki zostaną mi pierścionki, które kupiłam sobie w Centrum Olimpia w Czechach. Pozdrawiam Was i mam nadzieję, że Wasze życie nie będzie przypominało mojego. A te głupie pin*y (bo inaczej tego nazwać nie można) niech żyją swoim marnym życiem, którego nikt nie powinien oglądać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

directxKursory na stronę