My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami
Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce -
umieramy z miłości.
Pomyślałam chwilę nad nim i stwierdziłam, że mam w sobie odrobinkę tych wszystkich cech. Tylko dlaczego? "Wstydzimy się miękkich gestów..." Ile w tym prawdziwości...Dopiero pisząc na blogu umieram z miłości.
Białe Kocię? Zmartwię Cię.
Dlaczego?
Odchodzę.
Słucham? Ale jak to...
Nie potrzebujesz już mnie.
Nie?
Nie. Dasz sobie radę beze mnie.Wpadnę jeszcze kiedyś. Trzymaj się, Kotku.
Do zobaczenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz