wtorek, 8 lipca 2014

Dziwny jest ten świat...

Siedziałam na pufie. W jednym z tych miejsc rozrywki. Obok mnie moja dobra znajoma - Panna Identyczna. Naprzeciw moi starzy znajomi z poprzedniej klasy. Wszystko było dobrze. Oprócz mojego wnętrza, które spalało się ilekroć spoglądałam w stronę tańczących par: ocieraniem się genitali o genitalia, intymnej już wręcz bliskości, aż wreszcie : miałam olbrzymią ochotę uciec. Najlepiej do toalety, gdzie zwróciłabym spagetthi, które miałam na obiad. Muzyka była beznadziejna - nie stać ich było nawet na jakieś porządne głośniki. Całe dwie i pół godziny przesiedziałam, choć na początku myślałam nawet, że będę tańczyć. Jednakże - nie byłabym w stanie wyluzować się do tego stopnia bez alkoholu, by wyginać się w lewo i w prawo, wraz z jakimiś napalonymi chłopakami. To poniżej kobiecej godności. W dodatku od samego początku imprezy czułam na sobie spojrzenia - to moja nowa paranoja, że wszyscy na pewno patrza się na mnie, wytykając wszystkie wady mojej budowy, jakie tylko dostrzegą. Ta paranoja sprawiła, że zanim odnaleźli nas znajomi, przerzucałyśmy się z kąta w kąt, gdzieś, gdzie będziemy jak najbardziej oddalone od innych. Stwierdziłam też, że mam najdłuższą sukienkę ze wszystkich zgromadzonych, mimo, że ledwie sięgała mi do kolan. Widziałam mnóstwo pięknych, idealnie zbudowanych dziewczęcych ciał. Opatrzone w krótkie spodenki, z których wystawały dwa półksiężyce, a także w krótkie bluzki, spod których spoglądały na mnie małe dziurki - pępki, chodziły dumnie po całym klubie, wypinając to i owo, a także kołysząc na boki to, co jeszcze w niewielkim stopniu było widoczne - biodra. Ach, jakże ten świat się stoczył! A ja, niepasująca do epoki, zmuszona jestem bytować w nim, tu, gdzie moje serce rozdziera się, choć nie jest już sercem, lecz skamieniałym kawałkiem lodu, niezdolnym pokochać nikogo. Jak wielka przemiana zaszła we mnie przez te kilka lat. Stałam się niczym wredna suka, która odtrąca wszystkich, co do joty, oferujących swoją miłość. Ale nie, nie, ja wszystkim dziękuję i przepraszam, że nie dam im tego, czego pragną Ci, którzy nie odnajdują się w tym świecie: uczucia. Przykro mi. Miałam swoją miłość. To była prawdziwa miłość. Czułam ją całym sercem i duszą. Pokładałam w niej swoje nadzieje. Kochałam tak, że oddałabym życie. Ale tak już jest, że nie zawsze jest tak, jakbyśmy tego chcieli. I oto moja historia ma się właśnie tak: kochałam. Straciłam miłość. I wówczas umarła ta część mojej duszy, która daje radość kochanej osobie. I nie ma już we mnie miejsca na uczucie. Jeśli ktoś zobaczy wśród tłumu tę dziewczynę z loczkami, która przypomina nieboszczyka, z rzadka się uśmiecha (a nawet jeśli: to kłamie), pomachajcie mi. Odmacham i opowiem Wam jeszcze raz historię mojej przeklętej miłości.

Jak niewiarygodne jest życie każdego z nas...
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

directxKursory na stronę