niedziela, 18 maja 2014

Chmurny maj

Wczoraj tyle się działo... Rano pojechałam z tatą do babci, dziadka i cioci, bo dziadek chciał pojechać na wieś. Jak zwykle szukał wymówki, żeby wyrwać się z domu, od swojej schorowanej żony i córki, która zwichnęła bark. Takie zachowanie naprawdę mu nie przystoi. Ale on będzie i tak ciągle mówił, jak jemu jest źle, jaki to on jest biedny, chociaż nie widzi tego, że babcia nie może nawet palcem ruszyć, ani podnieść głowy i na pewno chciałaby robić to wszystko,co on, byleby nie być chorą. W dodatku ma klapki na oczach i uparcie twierdzi, że babci jest lepiej, bo "to przecież po udarze", chociaż to wcale nie był żaden udar, lecz nieuleczalna choroba,która po kolei paraliżuje kolejne miejsca w organizmie,które powinny funkcjonować automatycznie. Tym sposobem babcia praktycznie już nic nie mówi(bo mięsień,który jest językiem przestał być taki "wygimnastykowany" i od niej zależny), a o chodzeniu (ba, samodzielnym siedzeniu!) nie może być mowy. Ale dziadek tego nie zrozumie, bo ma trudny charakter i jemu nic się nie przetłumaczy, bo uważa, że on wie najlepiej. I tym sposobem SLA (Stwardnienie boczne zanikowe) jest również zbyt rzadkie i żaden lekarz nie powie mu,co to jest,ani jak to leczyć. "A ogólnie przyjmuje się, że ALS prowadzi do śmierci w przeciągu 3-5 lat;" i jest to związane z niewydolnością mięśni dróg oddechowych. To naprawdę straszne i smutne. Ale my jesteśmy bezsilni, zwłaszcza, że dziadek nie przyjmuje tego do wiadomości i nie szuka żadnych lekarstw,które poprawią babci życie i opóźnią ową niewydolność mięśni oddechowych. A Rilutek istnieje. Poza tym dziadek wyrzuca tacie, że dla niego nie jest mama najważniejsza, podczas gdy to tacie naprawdę zależy na niej razem z jego siostrą , a dziadek chce się stąd jak najszybciej wyrwać.  Wczoraj tata obiecał mi, ze zawiezie mnie na urodziny do Świdnika, dlatego musieliśmy wyjść (tata miał zaraz potem wrócić), ale dziadek stwierdził, że "przecież jest duża, może sobie sama dojechać". Wtedy emocje taty sięgnęły już zenitu i powiedział, że to jego córka i to on będzie decydował, czy będę sama jechać czy nie. Ogólnie dziadek powiedział, że dobrze, "dobrze, dobrze, spieprzaj już, jak mi tak pomagasz" (swoją drogą jest z niego straszny gbur i cham), tata powiedział, żeby dziadek się zastanowił, czy dla niego jest najważniejsza żona, czy wieś i jego pomidorki na niej, a potem wyszliśmy. 
W samochodzie uważnie słuchałam jak się tata żalił, widziałam, że tego potrzebuje : stwierdzam, że miał trudne dzieciństwo i dziadek  notorycznie go poniżał, tak, że tata naprawdę wziął sobie za cel zdobyć cudowne wykształcenie i dobrą pracę. Tak też się stało. Wczoraj wykrzyczał mu wszystko, nie poruszał spraw z przeszłości, ale widziałam, że w tym krzyku dawał upust tym wszystkim emocjom, które nagromadził w dzieciństwie. Było mu bardzo ciężko, że aż żal mi było, go zostawiać...

Ale wygramoliłam się z samochodu i powędrowałam szukać numeru mieszkania, machając tacie pokrzepiająco ręką. 

Na urodzinach Panny Doskonałej(Tak,to nowy pseudonim,nowa osoba) było cudownie - dokładnie tak wyobrażałam sobie wszystkie urodziny (a nie dziką imprezę z mnóstwem%) . Dziewczęta były wychowane, jednocześnie inteligentne i przezabawne, więc czułam się jak w raju. Co prawda trochę niewygodnie było mi w sukience (mówiłam mamie, że może lepiej jest założyć spodnie...ale wreszcie obie stwierdziłsmy, że sukienka będzie odpowiednia na urodziny), ale mimo to, było wspaniale.
Panna Doskonała to urocza osóbka, która ma dobry charakter i w dodatku uroczyła nas przepyyysznym jedzeniem - ta sałatka "gyros" była wyśmienita, a torcik miał tak słodkie truskawki, że rozpływały się w ustach.

I tym sposobem dziś zamierzam odrobić lekcje na jutro, pouczyć się i pojechać do drugiej babci na niedzielny obiad.
Trzymajcie się ciepło i nie traćcie wiary w ludzi!

2 komentarze:

  1. Ja przepraszam, ale pierwszej części po prostu nie jestem w stanie skomentować, bo mi się to nie mieści. Szkoda mi Twojej babci, Twojego taty i nie potrafię zrozumieć dziadka, po prostu... Przecież jak z kimś się jest to na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie... I jak można tak traktować swoje dziecko? Przecież to jego syn, a zdaje się w ogóle pomijać ten fakt. Mimo wszystko cieszę się z drugiej części. :) Po pierwsze: tyle miłych słów ♥, po drugie: czuję się zachwycona, że jedzenie smakowało, po trzecie: jestem zaszczycona, że się zgodziłaś przyjechać(i że trafiłaś! :D). Dziękuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, że zostałam zaproszona ! :* A trafić nie było znowu tak trudno! :)

      Usuń

directxKursory na stronę